Gdy przed laty usłyszałem dewizę: „Kościół tak, Chrystus nie” myślałem, że to jedynie przejęzyczenie. Niestety nie. Tym, co młodych prowadzi do odwrotu od Kościoła, jest katolicyzm bez chrześcijaństwa.
20.09.2021 09:20 GOSC.PL
Zdumiałem się, gdy po moim tekście opisującym pokorny wielkoczwartkowy gest Jezusa myjącego na kolanach stopy uczniom (w tym Judaszowi, którego nazwał „przyjacielem”) usłyszałem, że to oznaka (uwaga cytat!): „pluszowego chrześcijaństwa”, a takie teksty jedynie osłabiają siłę Kościoła.
Dlaczego się zdumiałem? Bo przecież od samego początku siłą Kościoła była jego słabość, kruchość i uległość wobec Tego, który jest jego głową.
Gdy przed laty usłyszałem dewizę „Kościół tak, Chrystus nie” myślałem, że to jedynie przejęzyczenie, pomyłka. Jak pokazało życie, niestety nie. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy wyznają tę dewizę.
Jak celna jest diagnoza przyglądającego się Kościołowi nad Wisłą znad Wełtawy ks. Tomáša Halika: „Tym co młodą generację Polaków prowadzi do szybkiego odwrotu od Kościoła, jest katolicyzm bez chrześcijaństwa”.
Ileż razy cytowałem już genialne w swej prostocie stwierdzenie karmelity Wilfrida Stinissena: „Powstaje nieopisana ulga i wyzwolenie, kiedy wreszcie przestajemy dyskutować z Bogiem o tym, jaki On być powinien, a zaakceptujemy, że On jest miłosierdziem i miłością”.
W internecie krąży ostatnio mem. Na obrazku widać dwie rozmawiające z sobą ekspedientki: „Mój były jest narodowym katolikiem”. „To znaczy?”. „Jak sam twierdzi: wyznaje katolicyzm bez tych wszystkich chrześcijańskich bredni”.
Mnie nie śmieszy.
Marcin Jakimowicz