Nie jesteśmy wyznawcami abstrakcyjnych idei, ale Boga wcielonego.
W związku ze zbliżającą się beatyfikacją Prymasa Tysiąclecia Śluby Jasnogórskie, czy też oddanie narodu w niewolę Matki Bożej, stanowią inspirację dla wielu rekolekcji i inicjatyw duszpasterskich podejmowanych w ostatnim czasie. Niestety istnieje niebezpieczeństwo, że poprzestaniemy na wspominaniu tamtych wielkich wydarzeń, nie robiąc z nich użytku dla odnowienia naszej pobożności.
Jestem przekonany, że tylko te inspiracje teologiczne, które znajdą wyraz w chrześcijańskim kulcie, mogą naprawdę przeniknąć do świadomości wiernych, ponieważ nie jesteśmy wyznawcami abstrakcyjnych idei, ale Boga wcielonego. Błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński Jasnogórskie Śluby Narodu powiązał z kultem Matki Bożej. Podobnie akt poświęcenia Polski Sercu Pana Jezusa znajduje wyraz w praktyce pierwszych piątków miesiąca, natomiast akt oddania świata Bożemu Miłosierdziu – w nabożeństwach, podczas których odmawiamy koronkę podyktowaną przez Pana Jezusa siostrze Faustynie. W każdym z tych przypadków idee teologiczne są wcielane w życie Kościoła przez jakąś formę pobożności.
W jednej ze swoich książek kardynał Joseph Ratzinger zauważył, że istniały dwa powody wyjścia Izraelitów z Egiptu. Pierwszym jest dojście narodu wybranego do Ziemi Obiecanej. Bóg chciał, by Izrael żył we własnym kraju, ciesząc się wolnością i suwerennością. Ważny jest jednak także drugi cel. W rozmowach z faraonem Mojżesz mówi o konieczności oddania Bogu czci: „Bóg Hebrajczyków nam się ukazał. Pozwól przeto nam iść trzy dni drogą na pustynię i złożyć ofiarę Panu, Bogu naszemu” (Wj 5,3). Droga do Ziemi Obiecanej wiedzie przez Synaj.
Wydaje się, że z czymś bardzo podobnym mamy do czynienia w przypadku genialnych teologicznych idei podpowiedzianych nam przez niebo, takich jak całkowite oddanie się Matce Bożej, Sercu Jezusowemu, Bożemu Miłosierdziu. Aby mogły one zostać wprowadzone w życie, potrzebują kultu, czyli konkretnej formy pobożności. Nie ma innej drogi do Ziemi Obiecanej. •
o. Wojciech SURÓWKA OP