Słowo „żołnierz” jest upokarzające dla tych, którzy byli na misjach polskich poza granicami – mówił w TVN24 Władysław Frasyniuk, dawny antykomunistyczny opozycjonista i były poseł Unii Wolności. – Mam wrażenie, że to jest wataha, wataha psów, która osaczyła biednych słabych ludzi. Tak nie postępują żołnierze. Śmiecie po prostu. To nie są ludzkie zachowania, trzeba mówić wprost – dodał.
Komentował zachowanie mundurowych, którzy uniemożliwiają przekroczenie polskiej granicy grupie Afgańczyków znajdujących się na Białorusi. Gdy po słowach byłego posła wybuchł skandal, ten powiedział, że nie przeprosi. Widocznie tak jego zdaniem wygląda walka z hejtem w debacie publicznej. Kuriozalne w całej sprawie jest zachowanie stacji, która w walce o swoją koncesję ustawiła się w roli obrońcy demokratycznych wartości. Prowadzący program Grzegorz Kajdanowicz nie tylko nie skontrował wypowiedzi Frasyniuka, lecz wręcz dorzucił, że żołnierze powinni pokazać twarze. Po fakcie stacja odcięła się od słów swojego gościa, ale zrobiła to na mało popularnym profilu w mediach społecznościowych. Dodała, że nie będzie więcej emitować tego programu. Temu akurat trudno się dziwić – nie ma się czym chwalić, sytuacja kompromitowała twórców audycji. Z kolei autor słów o śmieciach od lat pozostaje na marginesie polityki. W ostatnim czasie było o nim głośno na przykład wtedy, gdy podczas demonstracji odmówił policjantom podania nazwiska. Można by powiedzieć, że jeśli chce być (nie pierwszym, niestety) dawnym opozycjonistą, który zniszczył własną legendę, to jego sprawa. Jednak telewizja nie może pozwalać na słowną agresję. Zwłaszcza gdy odbywa się to kosztem żołnierzy wykonujących swoje obowiązki. •
Jakub Jałowiczor