Myśl wyrachowana: Prawda oznacza tworzenie. Kłamstwo - potworzenie.
Człowiek nie Bóg – nie zrobi czegoś z niczego. Z jednym wyjątkiem: potrafi z niczego zrobić aferę. Szczególne zdolności w tym zakresie przejawiają niektórzy politycy. Oto przybyły z Brukseli na białym koniu gołąbek pokoju uruchomił nam od razu parę afer. Jedną z nich jest odgrzanie sporu o krzyże w przestrzeni publicznej. Odgrzanie, bo w 2011 roku, a więc za rządów Donalda Tuska, już to przerabialiśmy. Wtedy to awanturę o krzyże – równolegle z oświadczeniem premiera, że „nie będziemy klęczeli przed księdzem” – rozpętał Janusz Palikot. Po dwóch latach Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł, że „krzyż jest symbolem religijnym, ale nie można pomijać jego znaczenia jako symbolu kultury i tożsamości narodowej”. I sprawa ucichła.
Do teraz. Bo dziś znowu słyszymy z ust Donalda Tuska, że w polskich szkołach nie powinny wisieć krzyże. „Miejsca publiczne, czy to Sejm, czy szkoła, powinny być wolne od symboliki religijnej” – mówi.
Już czytam w komentarzach pod tą jakże pokojową wypowiedzią: „Krzyże w szkołach to dyktatura fanatyków religijnych i obraza dla rozumu i godności ludzkiej”. Za chwilę pewnie przeczytam gorsze rzeczy, a potem może zobaczę zniszczone krzyże i kapliczki.
Czy ktoś łudzi się, że będzie z takiej prowokacji jakiś społeczny pożytek? Żadne nowe argumenty już się tu nie pojawią, wszystko zostało po tysiąc razy powiedziane. Będzie wyłącznie dym, jakbyśmy do tej pory mieli go za mało.
Kolejny kwiatek sprzed paru dni to stwierdzenie byłego premiera o treści: „Urodzenie dziecka, już nie mówiąc o dwójce, trójce, czwórce, to jest demograficznie fajna rzecz, ale dla kobiety jakże często to jest udręka na najbliższe dwadzieścia lat życia”.
Rozumiem, że mówi z własnego doświadczenia. Ja tam nie wiem, jak ciężkie udręki zgotował swojej żonie, ale czy powiedział już swoim dzieciom, że nie było warto?
No przepraszam – a jak inaczej czytać takie rzeczy? Czy posiadanie dzieci to „fajna rzecz” jedynie ze względów demograficznych?
Takie gadanie to społeczne szkodnictwo. To jest robienie wokół rodzicielstwa złej atmosfery, tak jakby ta najwspanialsza, a przy tym najbardziej naturalna z naturalnych rzeczy była męką, którą podejmują jedynie desperaci, gotowi zmarnować najlepsze lata swojego życia.
Rzucanie kłamliwych haseł z wysokości świecznika przyczynia się do podejmowania przez odbiorców fatalnych decyzji, których będą ciężko żałować.
Słowa mają moc. Niestety, nie tylko te dobre. Różnica między nimi jest taka, że dobre są płodne i rodzą dalsze dobro, a złe… stosują antykoncepcję i przynoszą pustkę. Po latach okaże się, co było lepsze, ale może być już za późno.•
Franciszek Kucharczak