Polska to jeden z nielicznych krajów, którego zawodnicy przyjechali na Olimpiadę ze swoim duszpasterzem. Jest nim salezjanin, ks. Edward Pleń, który towarzyszy sportowcom w letnich i zimowych igrzyskach od 19 lat. Oprócz niego w wiosce olimpijskiej jest jeszcze dwóch duchownych: greckokatolicki i muzułmański.
Z powodu pandemii i wprowadzonych w Tokio surowych obostrzeń sanitarnych zawodnicy nie mają możliwości uczestniczenia w nabożeństwach w miejscowych kościołach. Dlatego ks. Pleń towarzyszy im w wiosce olimpijskiej niemalże 24 godziny na dobę. „Jestem tam, gdzie powinien być ksiądz i Kościół, z ludźmi. Dużo się dzieje, bo sportowcom w takich chwilach towarzyszą silne emocje, czasem jest to wielka euforia zwycięstwa, a czasem dramat porażki, rozmawiamy o tym codziennie” – powiedział Radiu Watykańskiemu salezjanin.
Zobacz serwis: olimpiada.gosc.pl
„Wioska olimpijska to moja parafia. Odprawiam Msze i udzielam innych sakramentów. Sportowcy bardzo mnie zaskakują. Mają takie mnóstwo intencji modlitewnych, że w pierwszą niedzielę po przyjeździe odprawiłem w wiosce olimpijskiej aż trzy Msze i do tego kilka kolejnych w tygodniu – powiedział w rozmowie z papieską rozgłośnią ks. Edward Pleń. – Często rozmawiam ze sportowcami. Najczęściej są to rozmowy bardzo szczere i pełne sympatii. Często powtarzam im słowa św. Augustyna, który powiedział, że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą, ale tłumaczę: nie szukaj przeciwników, bo w sporcie i w życiu nie powinno być wrogów, wszyscy przecież nazywamy Ojcem jednego Boga. Największym przeciwnikiem w sporcie jestem sam dla siebie, moja przeciętność, bylejakość, nieuporządkowane sprawy.“
Dorota Hałasa