Patryk Dobek zdobył brązowy medal olimpijski w biegu na 800 m.

Patryk Dobek czasem 1.45,39 zdobył w Tokio brązowy medal igrzysk w biegu na 800 m. Przegrał z dwoma Kenijczykami Emmanuelem Korirem - 1.45,06 i Fergusonem Rotichem - 1.45,23. To pierwszy krążek olimpijski w historii startów Polaków na tym dystansie.

Dobek to odkrycie tego sezonu. Wcześniej specjalizował się w biegu na 400 m ppł. Wiele lat próbował nawiązać do sukcesów Marka Plawgi i Pawła Januszewskiego. Aż przekonał go do siebie trener Zbigniew Król. Szkoleniowiec wcześniej współpracował m.in. z dwukrotnym wicemistrzem świata Adamem Kszczotem, a także rekordzistą Polski na 800 m Pawłem Czapiewskim. Jesienią 2020 roku trafił pod jego skrzydła także Dobek. Nie trwało to długo, kiedy przekonał go do rywalizacji na dystansie dwóch okrążeń.

Po tej decyzji wszystko poszło bardzo szybko. Najpierw na 800 m miał startować tylko w hali. Mówił, że nie "rozstał" się jeszcze z konkurencją 400 m ppł. Zresztą twierdził tak nawet jeszcze na trzy miesiące przed igrzyskami. Ale najpierw był sezon zimowy. A w nim Dobek zaskoczył wszystkich, nawet siebie samego. Zdobył tytuł halowego mistrza Europy w Toruniu, zostawiając za plecami chociażby nazywanego profesorem tego dystansu Kszczota.

Na każdym kroku Dobek podkreślał, że 800 m nadal się uczy. Bieżnia pokazywała jednak co innego. Z biegu na bieg prezentował się lepiej - także na stadionie. Startował bez żadnych kompleksów, słuchał rad doświadczonego trenera Króla i taktycznie nie popełniał niemal żadnych błędów. Tak było także w igrzyskach - w eliminacjach i półfinale.

Biegał jednak ryzykownie - tuż przy "bandzie". Mógł zostać zamknięty, popchnięty i wtedy o medalu mógł zapomnieć. Finał jednak ułożył się po jego myśli. Pierwsze okrążenie rywale poprowadzili na 53 s. To wolne tempo. Idealne dla szybkiego na końcówce Dobka. On na półmetku dystansu jeszcze był na końcu stawki, później zaczął przechodzić rywali - oczywiście po wewnętrznej. Na ostatnim wirażu stracił jednak rytm, przeciwnicy go zamknęli, musiał szukać sobie miejsca, by wyprzedzić rywali. I znalazł. Nie zdołał jednak już wyprzedzić Korira, a Rotich dopadł go na ostatniej prostej. Nikomu innemu nie dał się jednak już wyprzedzić.

"Gdy zacząłem współpracę z trenerem Królem, to z myślą o igrzyskach w Paryżu. Nadarzyła się jednak okazja i trzeba było ją wykorzystać" - powiedział na antenie TVP Dobek.

To pierwszy medal olimpijski dla Polski w indywidualnej konkurencji biegowej od 41 lat.

Zobacz serwis: olimpiada.gosc.pl

 

« 1 »