Miłość, przyjaźń, pokój, kwiaty w lufach – takie wartości mają, według Jerzego Owsiaka, towarzyszyć Pol’and’Rock Festivalowi, organizowanemu przez fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Założenia piękne, gorzej z praktyką.
W tym roku ze sceny można było usłyszeć nie tylko bluzgi, ale i nawoływanie do ich skandowania przez wielotysięczną widownię. Oczywiście nie przez samego Owsiaka – do tego celu lepiej nadają się „artyści”. Raper Łona, uważany podobno za przedstawiciela „rapu inteligenckiego”, wraz z producentem Webberem zręcznie dyrygowali tłumem młodych ludzi, by wykrzyczał – z podziałem na lewą, prawą i tył – co należy zrobić z partią rządzącą. I nie była to, bynajmniej, zachęta do miłości.
Myśli ktoś, że szef festiwalu się temu sprzeciwił? Oczywiście: zaapelował o nieużywanie języka nienawiści („Chcecie krzyczeć, to idźcie na ulice”). A jednocześnie ze sceny pouczał wojewodę zachodniopomorskiego Zbigniewa Boguckiego, który ośmielił się interweniować w tej sprawie: „Panie wojewodo, nie będzie pan tworzył tego festiwalu swoimi opcjami religijnymi czy politycznymi. To my, WOŚP, ten festiwal tworzymy. Nie pan będzie mówił, o czym mają śpiewać artyści i co będzie krzyczeć publiczność. Ja nie wchodzę w pana podwórko, więc proszę pozostawić ten festiwal nam. Oczywiście jutro może pan zrobić, że ten festiwal trzeba będzie zamknąć. Ma pan moc króla, ma pan moc cesarza. Ale póki co, proszę się stosować do naszych zasad”.
Sygnał do młodych ludzi został więc wysłany: lepiej nie bluzgajcie, ale za bardzo się tym nie przejmujcie, bo i tak nikt nas nie będzie pouczał, co macie krzyczeć. Jasne? Proponuję zmienić nazwę imprezy na Festiwal Hipokryzji. •
Szymon Babuchowski