Drugie wybory parlamentarne, które w ciągu trzech miesięcy odbyły się w Bułgarii, zamiast zakończyć polityczny kryzys, tylko go pogłębiły.
Wyniki ostatnich wyborów do bułgarskiego parlamentu do końca pozostawały niewiadomą. W powyborczą noc z 11 na 12 lipca wydawało się, że znowu wygra rządząca od 2009 roku partia GERB – Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii. Jednakże spływające na koniec głosy bułgarskiej diaspory przeważyły szalę zwycięstwa na korzyść ugrupowania Jest Taki Naród. Nie zmienia to faktu, że – tak samo jak po wyborach z kwietnia 2021 r. – Bułgaria pozostaje w politycznym klinczu. Potencjalna koalicja trzech formacji antyestablishmentowych (Jest Taki Naród, Demokratyczna Bułgaria i Powstańmy! Precz z Mafią!) nie zgromadziła większości parlamentarnej, a żadna z nich nie chce współpracować z pozostałymi partiami (GERB, socjaldemokraci i partia tureckiej mniejszości), oskarżanymi o doprowadzenie do przeżarcia struktur państwa przez korupcję. Jakby tego było mało, lider zwycięskiej partii – muzyk i osobowość telewizyjna Sławi Trifonow – zaskoczył wszystkich, ogłaszając po wyborach, że nie ma zamiaru budować koalicji, tylko zaproponuje autorski rząd mniejszościowy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko