To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. Mk 9,7
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła.
I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni.
I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”.
I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych.
Ewangelia z komentarzem. Chcesz zobaczyć cud? Jest coś ważniejszegoTo jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. Mk 9,7
Wzniosłe wydarzenie, wspaniały cud. Może niejeden chrześcijanin chciałby czegoś podobnego doświadczyć: zobaczyć, przekonać się, zyskać pewność. O, gdybym zobaczył, wtedy... No właśnie, wtedy co? Faktycznie moja wiara stałaby się gorętsza, byłbym lepszym chrześcijaninem? Doświadczenie podpowiada, że nawet o takich chwilach dość łatwo się zapomina. Tak jak świadkowie tego wydarzenia zapomnieli o nim w dniu krzyża Jezusa. Ważniejsze od doświadczenia cudu jest chyba raczej to, by na serio potraktować, co Bóg wówczas powiedział, czyli słuchać Jezusa. Zawsze. Przejąć się Dobrą Nowiną, wziąć ją sobie do serca. I według niej kształtować całe swoje życie. Nie od święta. Także dokonując codziennych wyborów.
Andrzej Macura