„Po złoto” nie jest biograficznym filmem o Władysławie Kozakiewiczu. Jest to raczej historia jego sportowej kariery z nielicznymi wątkami z życia osobistego.
Starsi widzowie z pewnością pamiętają, co działo się na stadionie w Moskwie podczas finałowego konkursu skoku o tyczce w czasie Igrzysk Olimpijskich w 1980 roku. Kozakiewicz rywalizował z Konstantinem Wołkowem, reprezentantem Związku Radzieckiego. Kiedy przygotowywał się do decydującego skoku, a później biegł w stronę skoczni, na trybunach rozlegała się istna kakofonia gwizdów i okrzyków, które miały speszyć sportowca. „Stoję na rozbiegu, a te 50 tysięcy Rusków gwiżdże na mnie. Byłem wkurzony gwizdami” – wspomina Kozakiewicz w dokumentalnym filmie „Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza” w reżyserii Ksawerego Szczepanika. Okazało się, że efekt gwizdów był przeciwny do zamierzonego, a po zwycięskim skoku sportowiec odpowiedział publiczności słynnym, pokazywanym wielokrotnie w wielu zagranicznych telewizjach „gestem Kozakiewicza”. Dla Polaków gest ten miał symboliczne znaczenie. Mistrz olimpijski natychmiast stał się nie tylko sportowym, ale też politycznym bohaterem. „Ja w to nie mogłem uwierzyć” – komentuje po latach to wydarzenie bohater filmu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.