Naszemu dziękowaniu towarzyszy burczenie w brzuchach – opowiadają Robert i Hania Cudzichowie.
Gdy nad postrzępionymi szczytami Tatr błyska pierwsza gwiazda, rodzina Cudzichów siada na dursztyńskiej Skałce (tej samej, o której wspominała w poprzednim akapicie Antonina Krzysztoń!) do wigilijnej wieczerzy. – Ale przygotowania do świąt zaczynały się u nas już dwa tygodnie wcześniej: wielką naradą rodzinną – śmieje się Hania Cudzich. – Ustalaliśmy z Robertem i szóstką naszych dzieciaków plan działań na następne dni. Chłopcy tradycyjnie zabierali się za odśnieżanie, trzepanie dywanów (babcia Jasia wprowadziła zwyczaj trzepania ich na śniegu, więc rozłożone były na wielu dursztyńskich łąkach), dziewczyny czekała kuchnia: pieczenie ciast, przygotowanie potraw wigilijnych.
Choinkę ubieraliśmy już dzień wcześniej. Pachniało w całym domu tak intensywnie, że wszystkim momentalnie poprawiały się humory i nieśmiało zaczynaliśmy już spontanicznie nucić sobie kolędy. Jaka w nich była tęsknota! – Pamiętamy o spowiedzi i wigilijnym poście. Wieczerzę wigilijną rozpoczyna uczta Słowa – dopowiada Robert, głowa rodziny, gitarzysta New Life’m. – To już żywa tradycja. Zaczynaliśmy od opisów narodzenia spisanych przez Ewangelistów, ale potem wprowadziliśmy też czytania proroków, którzy zapowiadali narodziny Mesjasza. To było świetne posunięcie: nie znaliśmy tych słów na pamięć i dlatego co roku mocno nas dotykają. Po czytaniach każdy z nas dziękuje za najważniejszą rzecz czy wydarzenie, jakie przeżył w minionym roku. Coś pięknego! Jak znakomicie wchodziły w tę przestrzeń dzieci!
Naszemu dziękowaniu towarzyszy burczenie w brzuchach – śmieją się Hania z Robertem. – Po dziękczynieniu wprowadziliśmy coś, co nazwaliśmy modlitwą marzeń. Nie, nie próśb, ale marzeń. Każdy prosił o to, by spełniło się jakieś jego marzenie, zazwyczaj by Bóg przełamał nasz egoizm, byśmy byli dla siebie dobrzy, wyrozumiali, znaleźli czas na narty i wspólne wycieczki. O to, by nie towarzyszyła nam nerwówka…
Po wieczerzy gramy i śpiewamy. Dzieci wydrukowały nawet śpiewniczki (gdy Kuba miał sześć lat pięknie je zilustrował). To żywe kolędowanie, bo śpiewamy zwrotki, których nie zna się na pamięć. W czasie wigilii są z nami dziadkowie. Od tego roku już tylko babcia Jasia i babcia Lila, która wspomina często kolędy swego taty. Jak śpiewają Cudzichowie? Próbkę instrumentalno-wokalnych umiejętności rodzinki usłyszeć można na płycie. Zagrał tata (Robert) z czwórką swych synów: Mateuszem, Kamilem, Piotrem i Kubą. A zaśpiewała przyszła synowa, narzeczona Piotra, Agnieszka Nowicka. Ma piękny głos. Nadaje się do rodziny :)
Marcin Jakimowicz