Ważne jest dziś, w czasach zamętu moralnego i cywilizacyjnego, odwoływanie się do przesłania Herberta, który nie dał się zhołdować ideologiom, płynął pod prąd.
Przechodziłam akurat obok grobu Zbigniewa Herberta na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie i przypomniałam sobie, jak spotkałam na jego pogrzebie Wisławę Szymborską i Czesława Miłosza. Nie zawsze we wszystkim się z nim zgadzali, ale nie mogli wobec niego pozostać obojętni. Bo Herbert, chociaż pominięty przy przyznawaniu Nobla, należał do grona najwybitniejszych polskich twórców. Niezłomny. Nieugięty. Niepodległy. Pomyślałam, jak ważne jest dziś, w czasach zamętu moralnego i cywilizacyjnego, odwoływanie się do jego przesłania. To poeta najwyższego lotu, który nie dał się zhołdować ideo- logiom, modom intelektualnym. Płynął pod prąd. Profesor Zdzisław Najder powiedział mi kiedyś w wywiadzie, że wszyscy jesteśmy dłużnikami Herberta: „Był bardzo pryncypialny, choć tym pryncypializmem nie wymachiwał. To była naprawdę odmowa kłamania, a nie udawanie buntu. Wszystko wynikało z jego podstawowego wyboru moralnego”. A wybór był następujący: „tak” znaczyło „tak”, a „nie” – „nie”. Uznawał życie tylko w „postawie wyprostowanej”, nawet „wśród tych co na kolanach”, nawet kosztem narażenia się środowisku.
Herbert otwarcie przyznawał się do chrześcijaństwa i jego dziedzictwa. Odwoływał się też do kultury śródziemnomorskiej, z tradycji antycznej nieraz czerpał inspiracje do wyjaśniania zjawisk współczesnych. Artystyczną wizję świata budował środkami sankcjonowanymi właśnie przez tradycję. Przestrzegał przed wydziedziczeniem, destrukcją ładu i harmonii. W jednym z ostatnich wywiadów (dla „Tygodnika Solidarność”) mówił: „Wielu z nas sądziło, że po roku 1989, choć nie zbudujemy od razu raju na ziemi, to przynajmniej otrząśniemy się z dawnego kłamstwa. Nie było to możliwe, ponieważ ludzie elit nie stworzyli języka prawdy”. Mówił też: „Urodziłem się i wychowałem w II Rzeczypospolitej. Tamto dwudziestolecie (nie tylko w sprawach honoru czy pojedynków) jest dla mnie okresem wzorcowym, do którego odnoszę wszystko to, co zdarzyło się później”. Przesłanie Herberta na dziś? Wtedy gdy inni – by użyć słów Norwida – „kłaniają się okolicznościom”, pozostać w postawie wyprostowanej. •
Milena KINDZIUK