– Powszechny system prewencji jest istotny. Tylko do tego potrzebne jest porozumienie różnych środowisk – mówi red. Justyna Kaczmarczyk. W rozmowie z KAI opowiada o swojej książce „Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele” (wyd. WAM).
To hasło „bądź grzeczny, czyli spełniaj moje oczekiwanie” bardzo kojarzy mi się z rozmową z ks. Piotrem Górskim i sytuacją, w której są formowani klerycy właśnie do, zdawałoby się, takiego posłuszeństwa. Bardzo wstrząsająca jest cała historia, której on doświadczył, jego zmagania z ordynariuszem…
Ta historia jest wstrząsająca, bo ksiądz Piotr opowiada o kulisach, o tym, tego czego nie widać z zewnątrz. Jednocześnie jest to historia człowieka, który powiedział „nie” całemu systemowi, którym był otoczony. Myślę, że opowieść ks. Piotra jest budująca dla tych, którzy mogą się znaleźć w podobnej sytuacji. Sprzeciwienie się ordynariuszowi wymaga odwagi i zdrowego podejścia do posłuszeństwa, które – jak mówi ks. Górski - nie może być ślepym wykonywaniem poleceń w momencie, kiedy one mogą szkodzić i Kościołowi i społeczeństwu.
W książce pojawia się wątek dopiero od niedawna poruszany w Polsce, mianowicie kwestia wykorzystywania seksualnego sióstr zakonnych i przez siostry…
Problem istnieje, zdecydowanie musi zostać zauważony i cieszę się, że matka Dolores Zok, która jest przewodniczącą Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych, zgodziła się na wywiad. Zdarza się, że to siostry zakonne są sprawczyniami, ale zdarza się też, że siostry zakonne doświadczają na sobie wykorzystywania seksualnego. Matka Dolores przyznaje, że skali tego problemu nie znamy. Wiem, że Fundacja Świętego Józefa rozpoczęła współpracę z żeńskimi zgromadzeniami – w ramach tworzenia systemu ochrony przed wykorzystywaniem seksualnym i opieki nad zranionymi.
Rozmawiałaś też z abp. Rysiem.
Mówimy m.in. o podejściu biskupów do tego tematu. Pojawia się też wątek postępowań historycznych. To nie jest tak, jeżeli sprawca zmarł, temat jest zamknięty. Zgodnie z prawem procesu nie można wszcząć, ale postępowanie historyczne to naturalna rzecz, którą należy przeprowadzić, ze względu na sprawiedliwość i dobro osoby poszkodowanej i lokalnej społeczności. Abp Ryś opowiada, jak takie postępowania zrealizował. Arcybiskup mówi też na przykład, co powinien proboszcz powiedzieć parafianom, jeśli pojawiają się podejrzenia wobec jego wikariusza, księdza zaangażowanego w życie wspólnoty.
Jak powiedzieć we wspólnocie o takiej sprawie?
Myślę, że proboszczowie mogą mieć z informowaniem parafian problem. Z jednej strony dobrze mieć jasną komunikację z parafianami, bo im to się po prostu należy. Z drugiej strony ma z tyłu głowy, że oskarżenia mogą się okazać fałszywe – i co, jeśli właśnie takie będą?
W książce pojawia się też ważny wątek sprawdzania informacji o księżach w archiwach IPN…
Arcybiskup zauważa, że mówi się nieraz o tym, że w teczkach w IPN są informacje dotyczące „niemoralnych zachowań duchownych”. Pytam zatem, czy Kościół powinien zrobić coś w tym zakresie, żeby spróbować za pomocą informacji z archiwów dotrzeć do możliwych poszkodowanych.
Jedna sprawa – jak dotrzeć do osób poszkodowanych, tu pewnie trzeba rozważyć pewne prawne aspekty dotyczące możliwości wykorzystywania takich danych do jakiegokolwiek kontaktowania się z takimi osobami. Druga rzecz – jak oddać im sprawiedliwość przez osądzenie krzywdzicieli, którzy nierzadko w Kościele piastowali honorowe funkcje z prałackimi tytułami.
To trudna kwestia, ale historia pokazuje, że sprawcami wykorzystywania seksualnego były i takie osoby. Co z tym zrobi Kościół?
Ważną sprawą jest też zauważenie, że kwestia wykorzystywania seksualnego jest problemem całego społeczeństwa, nie tylko Kościoła. Fakt, że dopuszczają się tego duchowni, a przełożeni nie wykazywali się należytą troską o osoby poszkodowane, oczywiście jest skandaliczny i nie dziwi oburzenie. Ale z tego, co już w Kościele wypracowano np. w sprawie prewencji, mogą korzystać inne instytucje.
Dobrze byłoby, żeby osoby zranione w innych środowiskach również mogły liczyć na pokrycie kosztów terapii. Często jest tak – ten wątek pojawia się np. w rozmowie z o. Adamem Żakiem – że my się usztywniamy na argumenty drugiej strony. My jako społeczeństwo. Dlatego ta dyskusja o ochronie dzieci jest tak trudna. Bo szufladkujemy. Ustawiamy naprzeciwko siebie, ale nie do rozmowy, jak przy stole, ale jak w walce! I zdarza się np. przekreślanie specjalistów ze względu na ich funkcje. Na przykład gdy ktoś jest księdzem, to niektórzy mogą uznać, że on nic nie będzie miał do powiedzenia w sprawie dzieci. Ktoś z innej strony będzie się dzielił specjalistyczną wiedzą, to analogicznie – a on nie jest katolikiem… To jest bardzo problematyczne i z tym naprawdę musimy jakoś sobie poradzić, inaczej będziemy tkwić w takim bezruchu. I najeżeniu do walki. A zranieni będą cierpieć, a kolejne dzieci będą krzywdzone. Dlatego powszechny system prewencji jest taki istotny. Tylko do tego potrzebne jest porozumienie różnych środowisk. I po prostu porozumienie jest tutaj kluczowe.