Po lekturze „Świata jednoczesnego” ks. Janusza Adama Kobierskiego czujemy się spokojni, że dobrze wybraliśmy, wierząc.
Uznaję to za wielki sukces tej poezji, która subtelnie potrafi rzucić więcej światła na wiarę tych, którzy ją czytają. Po jej lekturze odczuwamy harmonię ducha, jak napisał kiedyś papież Jan Paweł II do sławnego kompozytora Wojciecha Kilara po wysłuchaniu jego utworu „Missa pro pace”. A to stan rzadko osiągalny nie tylko w dobie pandemii. Bo niespokojne jest serce czytelnika, póki nie znajdzie pokoju w takich strofach. Autor nie zaznacza, że jest kapłanem, raczej – doświadczonym przemijaniem mężczyzną, przekonanym, że wszystko ma swój sens i prowadzi do „bezpiecznego epilogu” („O śnie”). Bez kazań, wzniosłego tonu, poczucia wyższości dzieli się odkryciami, które pomagają mu zmierzyć się z odchodzeniem ludzi kochanych i kurczeniem się czasu. Zwłaszcza czas został przez niego wyróżniony. Przypomina, że w Bogu trwa bez końca, że dzięki Niemu mamy możliwość przebywania, jak sugeruje tytuł tomu – w kilku płaszczyznach „świata jednoczesnego”. Drugą przestrzeń powinniśmy „odwiedzać,/ by chwycić dystans/ do siebie i czasu/ porozmawiać nie tylko z sobą,/ ale z tymi,/ których już nie ma./ Poprosić o radę Nauczyciela” („Świat jednoczesny”).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.