Gdy na komisariacie zaczęto drukować wszystkie oskarżenia, usłyszał: „Panie, papier nam się w drukarce kończy!”. W więzieniu oprawił Biblię w materiał z dżinsowych spodni. Dziś księża, których okradał… zapraszają go na rekolekcje.
W którym momencie się pogubiłem? – zastanawia się Piotr z Białegostoku. – W chwili, gdy moim bogiem stał się pieniądz. Wychowałem się w katolickiej rodzinie, formowałem w Ruchu Światło–Życie. Chodziłem na spotkania, grałem na gitarze. W pewnym momencie zacząłem jednak bardziej polegać na sobie niż na Panu Bogu. Kręciłem się wokół własnego „ja”, chciałem zaistnieć w środowisku. Pan Jezus zszedł na dalszy plan. Gdy podjąłem pracę i pojawiły się niezłe pieniądze, zachłysnąłem się tym. Zacząłem kombinować, skąd wytrzasnąć jeszcze większą kasę. Wtedy puściły wszystkie bariery. Zacząłem pożyczać pieniądze od znajomych i nie zwracałem ich. W ten sposób spaliłem sporo mostów. Zaczęły się kradzieże. Coraz śmielej sobie poczynałem. Żyłem, okłamując siebie samego i innych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz