Prawie pół miliona uczniów podpisało się pod petycją, by już w tym roku szkolnym nie wracać do edukacji stacjonarnej i pozostać w domu na zajęciach online.
Pojawiają się głosy, że to zmanierowana, leniwa i roszczeniowa młodzież, która woli markować naukę w domu, śpiąc przy lekcjach i oglądać w tle ekranu filmiki, niż uczyć się, jak pedagog prawdziwy przykazał. I pewnie część uczniów takimi pobudkami się kieruje. Jeśli jednak posłuchać myślącej młodzieży, a takiej jest całkiem sporo, jeśli z nią porozmawiać, to przyczyna niechęci do powrotu do szkoły po wielu miesiącach nauki w domowych pieleszach okazuje się zwykle nieco inna. Młodzież (bo tu chodzi głównie o uczniów szkół średnich) w pewnym momencie „oswoiła” naukę zdalną lub się po prostu do niej przystosowała. Obecnie, gdy ma wrócić do szkoły realnej na zaledwie miesiąc przed końcem roku szkolnego, może to okazać się kolejnym ciężkim doświadczeniem. Jak na możliwości niestabilnych emocjonalnie nastolatków, sporo tych stresów.
Młodzież boi się tego, że nie sprosta nauczycielskim wymaganiom w realu. Nie powinno się ośmieszać i bagatelizować tych lęków młodych ludzi. To jest miesiąc ważny dla odnowienia relacji, przełamania się, psychicznego odblokowania. W gestii dorosłych, nauczycieli i rodziców leży, jaki ten powrót naprawdę będzie. Mądry, radosny, spokojny, a więc w perspektywie czasu owocny również intelektualnie, czy też stresotwórczy, wywołujący lęki, niechęć, a więc w przyszłości dający skutek odwrotny od założonego. W miesiąc roku się nie nadrobi. Ale można spróbować zacząć naprawiać relacje i psychikę młodych ludzi. To drugie jest stokroć ważniejsze od całek i moli.•
Agata Puścikowska