Mówi o nich prof. Jan Szczegielniak, krajowy konsultant w dziedzinie fizjoterapii, autor jedynego na świecie programu kompleksowej rehabilitacji pocovidowej.
Maciej Rajfur: Wielu ma zakażenie koronawirusem za sobą. Co powinni robić albo czego nie robić?
Prof. Jan Szczegielniak: Przede wszystkim nie bagatelizować występujących i długo utrzymujących się objawów. Po przebyciu zakażenia podejmijmy próbę oceny możliwości wykonywania samodzielnie podstawowych czynności dnia codziennego. Szczególnie u osób starszych ważna jest także pulsoksymetria, pozwalająca na pomiar wysycenia tlenem krwi tętniczej. Badanie może wskazywać na potrzebę tlenoterapii. Należy podkreślić stałą kontrolę własnych możliwości, zwracanie szczególnej uwagi na dynamikę niepokojących objawów i ograniczenia możliwości wysiłkowych.
A takie uniwersalne porady, jak np. co jeść, jak ćwiczyć? To ma znaczenie?
Każdy pyta o złotą poradę dotyczącą tego, co robić i jakie ćwiczenia należy wykonywać. Z punktu widzenia naszego zdrowia ruch traktowany jako forma aktywności jest wskazany, a nawet niezbędny. Natomiast w procesie rehabilitacji nie każda forma aktywności jest wskazana i zależy od potrzeb i możliwości pacjenta. Jeżeli ruch traktujemy jako lek, to jednak powinien on podlegać pełnej kontroli związanej zarówno z rodzajem, formą, natężeniem, czasem trwania, itp. Dla każdego powinien być dobrany indywidualnie, na podstawie przeprowadzonej oceny czynnościowej. To, co dla jednej osoby będzie wskazane i skuteczne, niekoniecznie musi służyć drugiej osobie, nawet jeśli będą one w tym samym wieku i z tym samym rozpoznaniem. Toteż nie próbujmy szukać tego złotego środka na siłę i dla wszystkich.
Dzieje się tak z troski o zdrowie, a może wręcz przeciwnie - z lenistwa i pójścia na skróty? Chodzi mi o myślenie: „Jak dostanę złotą radę i ją zastosuję, resztę mam z głowy”.
Zdrowie to jest rzecz nam dana raz, której nie można bez końca naprawiać. To „biała kartka”, z której co chwilę wydzieramy kawałek, niszcząc go często bezpowrotnie. Niestety nie jest to wirtualna rzeczywistość, w której mamy kilka żyć, a każde zaczynamy z pełnym zdrowiem. Utrzymanie zdrowia związane jest zarówno z prawidłowym snem, dietą, ruchem, a my często bagatelizujemy te podstawowe czynności, w tym także te np. związane z naszym oddechem. Występujące najczęściej zaburzenia mechaniki oddychania są związane zarówno z nieprawidłowym stosunkiem wdechu do wydechu, nieprawidłowym torem oddychania czy też występującym często ograniczeniem wdechu nosem. Pogłębiane są także poprzez siedzący tryb życia i przyjmowanie często nieprawidłowej postawy ciała. Te złe nawyki mogą prowadzić do zaburzeń czynności wentylacyjnej i ograniczać możliwości wysiłkowe. Naprawę należy zatem często rozpocząć od niwelowania występujących zaburzeń związanych z mechaniką oddychania, a dawkowanie wysiłku fizycznego winno być stopniowe.
Od czego więc warto zacząć, gdy postanowimy poprawę i zapragniemy żyć zdrowiej właśnie po koronawirusie?
Zbyt często łamiemy podstawowe zasady dotyczące prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. A na nasze zdrowie nie wpływa tylko to, co stało się dziś, lecz przede wszystkim suma dni dotychczasowych. Trzeba zacząć więc u siebie od rzeczy prostych. Ta „złota rada” powinna więc brzmieć: najpierw poświęć swojemu organizmowi kilka minut dziennie, a to już będzie bardzo dużo, ponieważ często nie potrafimy wygospodarować w ciągu 24 godzin tych kilku chwil, a chcemy naprawiać zdrowie, szukając jednej wspaniałej metody.
Jeżeli ktoś przeszedł koronawirusa i czuje się gorzej niż wcześniej – co powinien zrobić?
Powinien się zgłosić do lekarza. Bardzo często nie kojarzymy występujących objawów z zakażeniem koronawirusem, a przecież wiemy, że nie dotyczą tylko występujących zaburzeń węchu i smaku. Pojawiają się nowe, związane np. z mutacją, symptomy choroby, jak i liczne objawy po przejściu zakażenia. Często objawy wymagają dodatkowej diagnostyki, leczenia i rehabilitacji. Nie powinniśmy ich lekceważyć, szczególnie jeśli utrzymywanie się nasila i przedłuża. Zaczynając od tych związanych np. z wypadaniem włosów, utrudnionym zasypianiem, bólami głowy, długotrwałym zmęczeniem, a kończąc na tych związanych z narządem ruchu, czy też objawach neurologicznych, pulmonologiczno-kardioglogicznych czy też psychologiczno-psychiatrycznych.
Czy wymienił Pan Profesor właśnie większą część medycyny?
Niestety, wciąż nie wiemy do końca, jakie wirus zostawia ślady. Wiedza ta jest ciągle uzupełniana i związana z nowymi doświadczeniami klinicznymi, których opracowania wymagają czasu. Mówimy zatem o pewnej interdyscyplinarności i o wielu zakresach medycyny.
Jaki jest Pana odbiór po kilku miesiącach programu pilotażowego rehabilitacji pocovidowej, który wdrożyliście w szpitalu MSWiA w Głuchołazach?
Jak najbardziej pozytywny. Pacjenci odczuwają realną poprawę. Często mogą wrócić do normalnego funkcjonowania i do pracy. To jest obopólny sukces personelu i pacjentów. Rehabilitacja zawiera się w okresie między łóżkiem chorego a warsztatem pracy. Mam nadzieję, że wpisujemy się w tę filozofię umożliwiając i przyspieszając powrót do pracy.
Wszystkich pacjentom pomagacie? Mieliście ich już kilkuset.
Nie ma stuprocentowej skuteczności dotyczącej niwelowania wszystkich objawów u wszystkich pacjentów w trakcie trzytygodniowej rehabilitacji. Część objawów się wycofuje, część wymaga dalszej rehabilitacji czy też dodatkowej diagnostyki i leczenia. U części pacjentów występuje poprawa możliwości wysiłkowych umożliwiająca powrót do pracy. Wielu pacjentów wskazuje, że trzytygodniowy okres rehabilitacji jest jednak zbyt krótki i ideałem byłoby wydłużenie usprawniania do sześciu tygodni. Oczywiście to pokazuje m.in. konieczność kontynuacji rehabilitacji po pobycie w Głuchołazach.
W którym kierunku w Polsce pójść, jeśli chodzi o rehabilitację pocovidową, której będzie potrzebować zapewne coraz więcej osób. Otwierać regionalne ośrodki na wzór tego w Głuchołazach?
Musimy znaleźć złoty środek między dostępnością do tej rehabilitacji, a zachowaniem ciągłości związanej z innymi potrzebami. Rehabilitacja pocovidowa nie może bowiem ograniczać dostępności usług rehabilitacyjnych związanych z innymi schorzeniami. Wydaje się, że rehabilitacja pocovidowa winna być wpisana w istniejące zakresy rehabilitacji: ambulatoryjnej, dziennej i stacjonarnej. Taka rehabilitacja powinna być także rozumiana jako specjalistyczne postępowanie u osób wymagających często nie tylko pobytu szpitalnego, ale dalszej diagnostyki i leczenia.
Jacy ludzie po Covidzie trafiają do szpitala MSWiA w Głuchołazach?
Różnorodne grupy. Dlatego często rehabilitacja pocovidova jest kojarzona z pobytem sanatoryjnym. Trzeba podkreślić, że mamy do czynienia z leczeniem. Z tej rehabilitacji stacjonarnej korzystają osoby w każdym wieku - młode jak i starsze. U każdej z tych osób mogą wystąpić zarówno nasilone objawy jednego rodzaju lub kilka objawów o łagodniejszym nasileniu. Są osoby po pobycie na oddziale szpitalnym - w tym oddziale intensywnej terapii - i takie, które przeszły zakażenie skąpoobjawowo. Są osoby, u których objawy utrzymywały się, nasilając się z czasem, u innych objawy ustępowały, a u jeszcze innych objawy pojawiały się po jakimś czasie. Dlatego, mówiąc o rehabilitacji pocovidowej, należy rozumieć zarówno jej specyfikę związaną z różnymi potrzebami i jej różne zakresy: rehabilitację domową, ambulatoryjną, dzienną i szpitalną.
Czy to, w jaki sposób pacjent przebył chorobę, determinuje w jakimś stopniu powikłania?
Nie, występujące różne warianty powikłań sprawiają właśnie kłopot związany z kwalifikacją do określonego zakresu rehabilitacji. Przebycie zakażenia skąpoobjawowo nie musi determinować braku powikłań, a pobyt w szpitalu nie musi się wiązać z długo utrzymującymi się objawami. Dlatego jednym z problemów przy wdrożeniu programu pilotażowego był wybór grupy docelowej, gdy dysponowaliśmy ograniczoną liczbą miejsc. Nie mogliśmy leczyć wszystkich w jednym czasie. Należałoby wybrać np. osoby młodsze, aktywne zawodowo lub starsze z grup ryzyka z chorobami współistniejącymi lub takie po pobycie w szpitalu z objawami depresji albo też takie, które przebyły zakażenie skąpoobjawowo, ale mają nasilone objawy uniemożliwiające powrót do pracy. Którą grupę by pan wybrał?
Nie wiem. A Pan jak to rozwiązał?
Ja nie wybrałem żadnej, co oznacza równy dostęp osób z każdej z wymienionych grup. I choć wybór kryteriów i związanych z tym zakresów rehabilitacji stanowi pewien problem, to pamiętać przy tym należy, że nie wszystkie osoby, które przebyły zakażenie, wymagają rehabilitacji. W Głuchołazach przyjęliśmy szerokie kryteria przyjęcia, by móc zarówno przetestować skuteczność autorskiego programu rehabilitacji, ale także ocenić występowanie objawów dodatkowych i określić potrzeby rehabilitacji.
Wasza rehabilitacja w Głuchołazach obejmuje wszystkie zakresy jako jedyna na świecie. To wyjątkowy model.
Przyjmujemy wszystkie osoby zakwalifikowane przez lekarza z występującym dyskomfortem oddechowym i objawami dodatkowymi wymagającymi rehabilitacji. Po wstępnej ocenie czynnościowej pacjent jest kwalifikowany do odpowiedniego modelu rehabilitacji z odpowiednim i indywidualnym dawkowaniem wysiłku fizycznego, umożliwiającym poprawę możliwości wysiłkowych. Pacjenci korzystają też z opieki psychologa, konsultacji lekarskich wymagających diagnostyki, opieki pielęgniarskiej i fizjoterapeutycznej, a więc pełnej, kompleksowej opieki pocovidowej. Trzeba podkreślić, że część pacjentów wymaga dodatkowej diagnostyki i specjalistycznego leczenia po pobycie na oddziale rehabilitacji.
Jakie powikłania są u was najczęściej spotykane?
Duszność i ograniczenia możliwości wykonywania wysiłku fizycznego, pacjenci wskazują na zadyszkę i utrzymujące się zmęczenie. Wiąże się to często z zaburzeniem mechanizmu oddychania i zaburzeniami czynności wentylacyjnej. Często występują objawy związane z zaburzeniami równowagi i koordynacji o większym i mniejszym nasileniu, a także zaburzenia pamięci i koncentracji.
Jak Pan wpadł na taki program rehabilitacji pocovidowej?
W Głuchołazach mamy doświadczenie w rehabilitacji pacjentów pulmonologicznych i kardiologicznych. Wiedzieliśmy, że po zakażeniu koronawirusem pojawiają się ograniczenia możliwości wysiłkowych, zatem przyjęliśmy, że chorzy będą wymagali podobnej rehabilitacji. Program wymagał modyfikacji i dostosowania do większych potrzeb, ale dzięki staraniom i przychylności Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Narodowego Funduszu Zdrowia oraz oczywiście personelu szpitala, udało się go wdrożyć.
Jesteście pierwsi na świecie, ale świat się nie kwapi, żeby powtarzać ten schemat.
Wydaje się, że działania w innych krajach ukierunkowane są raczej na rehabilitację ambulatoryjną, choć niewątpliwie oceniane są także nasze doświadczenia kliniczne dotyczące kompleksowej opieki stacjonarnej. Niewątpliwie stoimy przed wyzwaniem opracowywania standardów kwalifikacji pacjentów i dostosowania do istniejących potrzeb zakresów rehabilitacji. To przed nami.