Konstytucja 3 Maja (1791) rozpoczyna się od słów: „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego.” Wszystkie pozostałe konstytucje niepodległej Rzeczypospolitej także zawierają odniesienie do Boga. Dlaczego? Dlatego, że tylko ono gwarantuje powagę i rzeczywistą doniosłość konstytucyjnych wartości.
02.05.2021 19:24 GOSC.PL
Konstytucja Marcowa (1921) zaczyna się wezwaniem: „W imię Boga Wszechmogącego!”, po którym następuje podziękowanie Opatrzności za wyzwolenie Narodu z niewoli. W Konstytucji Kwietniowej (1935) nie ma invocatio Dei (ani żadnej innej preambuły), ale za to już w art. 2 stwierdza się, że na Prezydencie „spoczywa odpowiedzialność wobec Boga i historii za losy Państwa”. Co więcej, według obu Konstytucji Prezydent ma obowiązek złożyć przysięgę „Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Świętej Jedynemu” i dopełnić ją formułą: „Tak mi dopomóż Bóg i Święta Syna Jego Męka. Amen.”
Spośród debat poprzedzających uchwalenie Konstytucji III Rzeczypospolitej (2 IV 1997) chyba najgłośniejsza dotyczyła invocatio Dei. Odbywała się ona niemal ćwierć wieku temu, gdy nie było wątpliwości co do tego, że ludzie wierzący w Boga stanowią absolutną większość obywateli Polski. Jeśli mieli oni na serio traktować Konstytucję jako najważniejszy akt prawny w porządku doczesnym, powinna ona być dla nich powiązana z Kimś Najważniejszym w porządku wszelkiego bytu. Konstytucyjne odwołanie do Boga jawiło się więc nie tylko jako symbol ciągłości polskiej państwowości i tradycji polskiej kultury, lecz także jako gwarancja, że nikt z ludzi nie może w życiu publicznym rościć sobie pretensji do statusu „bycia jak Bóg”. Z drugiej jednak strony w mediach i parlamencie silna była tendencja ideowa, która w jakichkolwiek religijnych elementach prawa dopatrywała się zagrożenia dla praw niewierzącej mniejszości lub chciała narzucić większości radykalne laicką wizję państwa.
Dyskusja zakończyła się kompromisem zaproponowanym przez Tadeusza Mazowieckiego. W preambule Konstytucji znalazło się więc pośrednie odwołanie do Boga ze strony tych „obywateli Rzeczypospolitej”, którzy są „wierzący[mi] w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna”. Mowa tam też jest o obywatelach „nie podzielający[ch] tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący[ch] z innych źródeł”.
Be względu na to, co powiedzielibyśmy o „inwokacyjnym kompromisie”, faktem jest, że przetrwał on 24 lata i nic nie wskazuje na to, by miał być zmieniony. Naszej preambule nikt nie może zarzucić, że łamie czyjekolwiek prawa. Z drugiej strony przypomina ona wszystkim – wierzącym i niewierzącym – że życie publiczne musi opierać się na autentycznych wartościach i że te wartości (jeśli mają stanowić dla nas rzetelny fundament) muszą być ugruntowane w absolutnym źródle.
Wśród argumentów za istnieniem Boga, podanych przez św. Tomasza z Akwinu, znajduje się tzw. droga czwarta. Zaczyna się ona od stwierdzenia, że wszystko, co istnieje, różni się pod względem dobra, prawdy i szlachetności. (Jeśli przez szlachetność będziemy rozumieć sprawiedliwość lub piękno, otrzymamy wszystkie wartości wymienione w preambule naszej Konstytucji). Tomasz zauważa przy tym, że różnicowanie stopni wartości, wymaga (przynajmniej niewyraźnego) odniesienia do tego, co jest ich najwyższą miarą, a więc posiada je w sposób maksymalny. W takim razie warunkiem koniecznym istnienia różnych stopni dobra, prawdy i szlachetności jest istnienie Boga jako bytu maksymalnie dobrego, prawdziwego i szlachetnego. Byt taki jest aksjologicznym wzorcem dla wszystkiego, co istnieje (a zwłaszcza dla osób), tak jak na przykład katedra w Notre-Dame jest artystycznym wzorcem dla gotyckich kościołów.
Nie miejsce tu, by wchodzić w dyskusje na temat treści i efektywności „czwartej drogi”. Wystarczy powiedzieć, że uczy nas ona tego, że trudno cokolwiek oceniać lub porównywać pod względem wartości bez jakiegoś odniesienia do najwyższej miary i właściwego wzorca. A skoro do istoty życia publicznego należy dążenie do obiektywnego wartościowania, jego prawne (a tym bardziej konstytucyjne) normy nie mogą się obyć bez odniesienia do Najwyższej Miary wartości podstawowych, czyli bez „źródła prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna”. W święto Konstytucji 3 Maja trzeba przypomnieć, że w polskiej kulturze jest faktycznie tylko jedno – żywe dla wielu i zrozumiałe dla wszystkich – imię, którym można tę miarę i to źródło nazwać. Dlatego odwołanie do Boga rozpoczynało, rozpoczyna i musi rozpoczynać naszą Konstytucję.
Jacek Wojtysiak