Spełniają się obawy dotyczące wpływu brexitu na stabilność Irlandii Północnej. W pierwszej połowie kwietnia doświadczyła ona największej fali zamieszek w XXI wieku.
Wojna w Irlandii Północnej trwała 30 lat i kosztowała życie 3,5 tysiąca ludzi. Jednakże podpisane w 1998 roku porozumienie wielkopiątkowe mimo swoich niedoskonałości przyniosło pokój i polityczną stabilizację. Wyrosło już pokolenie, które wojnę zna tylko z historii, pod enigmatycznym, używanym na Wyspach terminem the Troubles (Kłopoty). Jednakże w kwietniu w Irlandii Północnej powróciły obrazy z lat 70. i 80. XX wieku – płonące autobusy, uliczne barykady i starcia pomiędzy tzw. unionistami/lojalistami (obrońcy przynależności do Zjednoczonego Królestwa, zwyczajowo to protestanci) a nacjonalistami/republikanami (zwolennicy zjednoczenia Irlandii, katolicy). W trwających dwa tygodnie zamieszkach rannych zostało ponad 90 policjantów. Bezpośrednią przyczyną niepokojów była decyzja o braku kar dla polityków nacjonalistycznej partii Sinn Fein, którzy złamali koronawirusowe restrykcje, lecz zaostrzenie się sporu ma głębszą przyczynę – brexit. W jego rezultacie Irlandia Północna, wbrew zapewnieniom Borisa Johnsona, znalazła się poza granicą celną Wielkiej Brytanii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko