PiS, Fidesz i Liga deklarują wspólne wartości, na których fundamencie chcą odnawiać UE. Różnice między tymi partiami są jednak zbyt głębokie, by powołać jedną frakcję w europarlamencie.
Budapeszteński szczyt, który odbył się 1 kwietnia z udziałem Mateusza Morawieckiego, Viktora Orbána i Matteo Salviniego, stał pod znakiem wzniosłych deklaracji. Polski premier mówił o Unii, która powinna „respektować narodową suwerenność, rodzinę, chrześcijaństwo i tradycyjne wartości”. Węgierski szef rządu zapowiedział „powołanie nowej platformy, która da obywatelom wierzącym w tradycyjne wartości to, na co zasługują”. Z kolei lider włoskiej Ligi zadeklarował „stworzenie karty wspólnych wartości, wolności i praw opartych na tym, na czym narodziła się Europa”. Głównym powodem spotkania były jednak bieżące interesy polityczne, a konkretnie próba stworzenia nowego porządku na prawicy w europarlamencie. Fidesz po odejściu z Europejskiej Partii Ludowej poszukuje nowej frakcji, do której mógłby dołączyć. Liga chce doprowadzić do sojuszu dwóch największych prawicowych ugrupowań, z kolei PiS, zadowolony z obecnej pozycji w stronnictwie Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR), wolałby działać w ramach tej struktury. Niezależnie jednak od publicznie wyrażanej sympatii i bliskości poglądów ugrupowania te dzielą istotne kwestie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko