Dla przywódców Izraela sprawa Jezusa zakończyła się wraz z Jego śmiercią. Ukrzyżowanie, w ich oczach, było przegraną Nauczyciela z Nazaretu i stawiało pod wielkim znakiem zapytania Jego nauczanie i czyny, o których opowiadano.
Tymczasem ta sprawa nie zakończyła się. „Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu… Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc… A my jesteśmy świadkami… Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia” – mówił św. Piotr w domu Korneliusza w Cezarei.
I to o tym słuchamy w dzisiejszym pierwszym czytaniu: o świadczeniu przez apostołów „z wielką mocą o zmartwychwstaniu Pana Jezusa”. Właśnie zmartwychwstanie stało się punktem zwrotnym, który sprawił, że sprawa Jezusa z Nazaretu nie zakończyła się Jego śmiercią, a ukrzyżowanie nie było przegraną, ale zbawieniem i momentem, w którym z przebitego boku Chrystusa narodził się Kościół. Sprawa Jezusa przyciągała coraz większą liczbę osób, które starały się żyć Jego naukami. To dlatego ideał chrześcijański owocował „jednym duchem i jednym sercem”, a wielka wrażliwość na potrzeby współbraci skłaniała do czynów miłosierdzia.
Czytany dziś fragment Dziejów Apostolskich tworzy w księdze tak zwane summarum, podsumowanie jakiegoś etapu życia i działalności młodego Kościoła. I tu rzecz istotna. Przed tym summarum autor księgi opisuje jedne z pierwszych przejawów przeciwności i wrogości, z jakimi spotykali się uczniowie Chrystusa. Oto przed Sanhedrynem zostali postawieni apostołowie Piotr i Jan. Członkowie najwyższej żydowskiej rady „zakazali im przemawiać i nauczać w imię Jezusa”. Wobec takiego stanowiska młody Kościół zebrał się na modlitwie, a wtedy padły między innymi te słowa: „Zeszli się bowiem rzeczywiście w tym mieście przeciw świętemu Słudze Twemu, Jezusowi, którego namaściłeś… A teraz spójrz, Panie, na ich groźby i daj sługom Twoim głosić słowo Twoje z całą odwagą”.
Ten kontekst pokazuje, że na pierwszy rzut oka nieco sielankowo brzmiące summarum w istocie pokazuje, w jakim otoczeniu i w jakiej atmosferze przychodziło uczniom realizować swą codzienność „o jednym duchu i jednym sercu”. A może też ta niechęć otoczenia, która będzie tylko narastać, sprawiała, że uczniowie tym bardziej byli wyczuleni i otwarci na potrzeby współbraci, dbając o czyny miłosierdzia. •
ks. Zbigniew Niemirski