„Może nie widywaliśmy się tak często, jak byśmy chcieli, ale przyjaźniliśmy się do końca. Często rozmawialiśmy przez telefon. Jeszcze niedawno, kiedy sam chorowałem na COVID-19 troszczył się o moje zdrowie. Dzwonił do mnie codziennie, pocieszał mnie i mówił, że się za mnie modli. To świadczy o tym, jak dobrym był kolegą i człowiekiem” – mówi o zmarłym Krzysztofie Krawczyku Marian Lichtman.
„To jeden z najsmutniejszych dni w moim życiu. To straszny, niespodziewany cios nie tylko dla mnie, ale dla całych pokoleń Polaków, dla których Krzysiek tyle wyśpiewał. Jest mi bardzo przykro, bo straciłem przyjaciela, trubadura, bratnią muzyczną duszę” – powiedział współtwórca Trubadurów Marian Lichtman.
Muzyk podkreślił, że Krawczyk był legendą na miarę Elvisa Presleya. „Odszedł polski Presley, wspaniały artysta z wielkim głosem, sercem i duszą. Wraz z nim odeszła epoka w polskiej muzyce. To był kawał artysty” – zaznaczył.
"Poznaliśmy się na konkursie +Spotkania z piosenką+ w Łodzi, gdzie stawialiśmy pierwsze estradowe kroki. Przyszedł bardzo szczupły chłopak o +białym głosiku+, który pytał mnie, w jaki sposób biorę swój utwór +na machę+. Pokazałem mu, jak to robić. Wrócił za dwa tygodnie i nauczył się tego, jakby skończył szkołę muzyczną. To pokazuje skalę jego talentu. Dość szybko przypadliśmy sobie do gustu pod kątem artystycznym, zaprzyjaźniliśmy się i niedługo potem założyliśmy Trubadurów" – wspominał kompozytor.
"Może nie widywaliśmy się tak często, jak byśmy chcieli, ale przyjaźniliśmy się do końca. Często rozmawialiśmy przez telefon. Jeszcze niedawno, kiedy sam chorowałem na COVID-19 troszczył się o moje zdrowie. Dzwonił do mnie codziennie, pocieszał mnie i mówił, że się za mnie modli. To świadczy o tym, jak dobrym był kolegą i człowiekiem" – dodał Lichtman.
„Znałem Krzysztofa przez wiele lat. Nie było takiej sytuacji, że śpiewaliśmy razem, natomiast miałem okazję mu kiedyś pomóc w sprawach medycznych związanych z dolegliwościami, które nas obu dotknęły, czyli z problemami ze stawami biodrowymi” – powiedział Cugowski.
„Przez wiele lat obserwowałem co robi, jak robi. Tego typu ludzi w historii polskiej muzyki rozrywkowej było niezmiernie mało, myślę, że można byłoby na palcach jednej ręki ich policzyć. To wielka, wielka strata” – dodał.
„To był artysta, który - najpierw z zespołem Trubadurzy, a potem sam - przez wiele lat wylansował wielkie przeboje, ukochane przez publiczność, a w końcu to wszystko, co robimy to robimy dla publiczności” – zaznaczył Cugowski.
„Mam nadzieję, że zawsze będzie w naszym sercu” - tak zmarłego wokalistę wspominała w TVN24 Kayah. „Zawsze w głowie porównywałam go do Franka Sinatry, trochę takiego »gangsta«” – dodała. „Zawsze miałam poczucie, że Polska jest dla Krzysztofa za mała” - mówiła piosenkarka.
Krzysztofa Krawczyka wspominała również Krystyna Prońko. „To był wspaniały talent wokalny, absolutnie niepowtarzalny, jeśli chodzi o brzmienie, o skalę, o rozpoznawalność, to był jedyny głos tego rodzaju w Polsce” – mówiła w TVN24. „On był śpiewakiem, to nie był typowy piosenkarz. Można śpiewać piosenki, a można śpiewać wszystko. On potrafił zaśpiewać wszystko” – dodała wokalistka.
O śmierci piosenkarza poinformował w poniedziałek po południu przyjaciel i menedżer Krzysztofa Krawczyka, Andrzej Kosmala. Jeden z najbardziej znanych polskich wokalistów zmarł w wieku 74 lat.
PAP/TVN24/ps