Każdy umierający w hospicjum i towarzysząca mu rodzina przeżywają swój Wielki Piątek. Wprawdzie nie każdy umiera w Wielkim Tygodniu, ale każdy przeżywa swój Wielki Tydzień, Ogrójec, Drogę Krzyżową, aż do Golgoty.
Pieta
Każdy umierający w hospicjum i towarzysząca mu rodzina przeżywają swój Wielki Piątek. Wprawdzie nie każdy umiera w Wielkim Tygodniu, ale każdy przeżywa swój Wielki Tydzień, Ogrójec, Drogę Krzyżową, aż do Golgoty. Miałam kiedyś pod opieką młodą kobietę, którą opiekowała się mama. Córka była już skrajnie wyniszczona, musiała dostawać dodatkowe dawki leków przeciwbólowych, ale zanim lek zacznie działać, mija parę minut. Tłumaczyłam to mamie tej kobiety, a wtedy ona, starsza pani, powiedziała: „Spokojnie, my mamy też swój sposób na ból”. I wzięła córkę na kolana i przytuliła. Ja, patrząc na tę scenę, zobaczyłam Pietę – Maryję opłakującą i trzymającą w swoich ramionach martwe ciało Syna. Tu matka trzymała na kolanach jeszcze żyjące, ale umierające dziecko. Trudno było powstrzymać łzy. Są to sytuacje trudne, ale zarazem piękne, bo umierać na kolanach mamy to przywilej.
Ofiara
Czasem widzę, jak umierający pacjent, który ma obrzęk płuc, leży blady, z pochyloną głową i z ust wycieka mu strużka krwi. To się samo nasuwa, że patrzę na twarz Chrystusa. W większości przypadków pacjenci umierają spokojnie. Jednym z elementów dobrego umierania jest opanowanie bólu i innych objawów. Bo jeśli człowiek ma nieopanowany problem z oddechem i bólem, to tylko od herosa można wymagać, żeby w tym czasie myślał o Panu Bogu. On jest wtedy skupiony na swojej fizjologii. Zdarzały się jednak sytuacje, w których pacjent odmawiał środków przeciwbólowych, świadomie. Jedna babcia z daleko zaawansowaną chorobą nowotworową ofiarowała to cierpienie w intencji swojej wnuczki, która była w zagrożonej ciąży. Doczekała narodzin zdrowych bliźniaków.
Last minute
Ale bywa i tak, że chory odchodzi w dużym lęku, buncie, niepogodzony z sobą, z ludźmi, z Bogiem. Przed wielu laty przyszedł do nas pacjent z zakładu karnego, miał wyrok dożywocia. Wydawał się „nieprzemakalny”. Był wulgarny i krzyczał do mnie: „Nie widzi pani, że ja zdycham?!”. Nie nazywał tego odchodzeniem, umieraniem, tylko właśnie w takich słowach wyrażał gniew na swoją sytuację i ból. Gdy ksiądz wchodził z Komunią św. do pokoju, jego agresja sięgała zenitu, tyle było w nim złości i buntu. Odchodził ciężko, a my za niego cały czas modliliśmy się. Każdy ma szansę do ostatniej chwili. Miejmy nadzieję, że chwycił się jej w ostatniej sekundzie. Ta historia kojarzy mi się z drugim łotrem z krzyża, tym, który wygrażał Jezusowi. Nie wiemy jednak, jak wyglądał ostatni moment tego człowieka, ostatni oddech. Święty Jan Maria Vianney podszedł kiedyś do kobiety w żałobie. Okazało się, że była to matka opłakująca syna, który popełnił samobójstwo, rzucając się z mostu do rzeki, i bała się o jego życie wieczne. Powiedział: „Proszę się nie martwić, między poręczą mostu a lustrem wody było dość czasu dla Boga”. Kobieta zaczęła płakać. Proboszcz z Ars uświadomił jej, że te ostatnie sekundy życia trzeba zostawić Panu Bogu.
Hospicjum pod krzyżem
Maryja towarzyszyła Jezusowi na drodze krzyżowej, wspierała Go swoją obecnością, spojrzeniem, modlitwą. Stała także pod krzyżem Jezusa razem z uczniem Janem, Marią, żoną Kleofasa, i Marią Magdaleną. Pod krzyżami łotrów nie było nikogo... Towarzyszenie, współczująca, życzliwa obecność to bardzo ważny element opieki paliatywnej. Hospicjum ma wspierać nie tylko umierającego, ale i jego bliskich. Fakt, że Jezus umierał w towarzystwie dwóch skazańców, kojarzy mi się z salą hospicyjną. U nas też chorzy umierają w swoim towarzystwie. Nie wywozimy nigdzie umierających, nie chowamy ich, żeby innych „nie straszyć”. Czasem stawiamy parawan, ale tylko wtedy, gdy trzeba zapewnić intymność np. czuwającej rodzinie. Zwykle jednak nie używamy go, traktujemy śmierć jako kolejny etap życia. Staram się rozmawiać z pozostałymi chorymi na sali. Jeśli wiem, że to osoba wierząca, mówię na przykład pani Ani, że pani Kasi się pogorszyło i odchodzi, ale że możemy jej jeszcze pomóc. Proponuję Różaniec lub koronkę i modlimy się za umierającą. Na Golgocie w krótkim czasie umarli Jezus i pozostałych dwóch skazańców. W hospicjum rzadko, ale też zdarza się, że dwie osoby umierają prawie równocześnie. A czasem jest tak, że proszę chorego o modlitwę za umierającego sąsiada z sali, a chory wyciąga spod kołdry rękę z różańcem i mówi: „Właśnie to robię”...•
Barbara Kopczyńska