Zgodnie z umową Stany Zjednoczone do pierwszego maja powinny wycofać wszystkie siły zbrojne z Afganistanu. W przededniu wyjazdu amerykańskich żołnierzy kraj znajduje się jednak na krawędzi anarchii.
Żaden z następców Geor- ge’a W. Busha, który wysłał amerykańskie wojska do Afganistanu, nie znalazł rozwiązania, jak zakończyć tę wojnę. Zadanie z każdym rokiem jest coraz trudniejsze. Amerykanie są zmęczeni konfliktem, w sondażach ponad trzy czwarte z nich domaga się natychmiastowego odwrotu. Ale przy obecnej sytuacji w Afganistanie oznaczałoby to oddanie kraju talibom i zniweczenie 20 lat militarnego wysiłku i kosztów szacowanych na 200 mld dolarów (wszystkie operacje USA na Bliskim Wschodzie po 11 września 2001 r. według wyliczeń Pentagonu kosztowały 1,5 biliona dolarów). W lutym zeszłego roku po zawarciu w Katarze porozumienia z talibami wydawało się, że jest nadzieja na pokój. Od tego momentu negocjacje utknęły jednak w martwym punkcie, a talibowie wykorzystali ten czas na odzyskanie znacznych obszarów kraju i na rozpętanie wśród cywilów terroru na skalę niespotykaną od początku amerykańskiej interwencji. 7 marca Stany Zjednoczone ruszyły do dyplomatycznej ofensywy ostatniej szansy. Sekretarz stanu Antony Blinken zaproponował talibom i rządowi w Kabulu udział w międzynarodowej konferencji pokojowej, powołanie wspólnego rządu tymczasowego i „90 dni redukcji przemocy”. Jeżeli plan się nie powiedzie, prezydent Joe Biden znajdzie się w sytuacji, z której dla USA nie będzie dobrego wyjścia. Czas gra wyłącznie na korzyść talibów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko