80 lat temu wykonano wyrok śmierci na Igo Symie, gwiazdorze filmu niemieckiego i polskiego

7 marca 1941 r. likwidatorzy z ZWZ po raz pierwszy zastrzelili kolaboranta. Wykonanie tego wyroku Sądu Podziemnego miało wymiar propagandowy, ponieważ Iwo Sym był w Polsce celebrytą. W odwecie Niemcy rozstrzelali w Palmirach 21 zakładników.

"Igo Sym, polski aktor filmowy o międzynarodowej sławie. Sym, wybitnej urody postawny brunet, jest inteligentny, wykształcony, oczytany i płynnie włada kilkoma obcymi językami" - opisał go Tadeusz Wittlin. "Jest czarujący, gdyż umie bawić rozmową, ma wrodzony dowcip, gra na fortepianie, śpiewa, nawet jodłuje z tyrolska, uprawia sporty, jest mistrzem bilardu i zna mnóstwo sztuczek magicznych, czym chętnie się popisuje. Nie może tylko pochwalić się aktorskim talentem, lecz ten brak nadrabia urodą. Złośliwi nazywają go +pięknym statystą+" - dodał ("Pieśniarka Warszawy, Hanka Ordonówna i jej świat", 1990).

Nie wzbudzał podejrzeń. "Podczas oblężenia pracował w Straży Obywatelskiej, wydobywając rannych spod gruzów, a nawet został ranny. () Dopiero gdy w czterdziestym roku został mianowany dyrektorem teatru niemieckiego i Teatru Miasta Warszawy, gdy stał się stałym gościem gubernatora Fischera () wszystkim nagle otworzyły się oczy. Od dawna był konfdentem gestapo i niemieckim szpiegiem" - napisała aktorka Irena Górska-Damięcka, którą Niemcy wraz z mężem Damianem Damięckim uznali za winnych zamachu na Iwo Syma - i za którą rozesłali list gończy, gdy była w piątym miesiącu ciąży ("Wygrałam życie", 1997).

"To był sfrustrowany człowiek. Przed wojną próbował w kilku filmach, w teatrze, ale jakoś mu nie szło. Tyle tylko że był to naprawdę ładny chłopak. Miał serię niepowodzeń, a był niesłychanie ambitny. I gdy Niemcy zaproponowali mu dyrekcję wielkiego teatru, przewróciło mu się w głowie" - oceniła w rozmowie z Maciejem Nowakiem aktorka Maria Malicka, skazana na infamię za bliskie kontakty z Niemcami, za pracę w jawnych teatrach podczas okupacji - a także za szaber po Powstaniu Warszawskim ("Teatr", 1986).

Gdy aktor, reżyser i dramaturg Roman Niewiarowicz rozpracowywał Iwo Syma - w ramach przygotowań do jego egzekucji - usłyszał rozmowę Syma z Bogusławem Samborskim, aktorem zaocznie skazanym na infamię. "Nie przejmuj się pan tym. Ja dostałem już trzy wyroki śmierci i żyję. Ale, oczywiście, jak już będzie gorąco, to zwieję na stałe do Wiednia i niech mnie tam pocałują w d z ich wyrokami" - mówił Igo Sym ("Pitaval filmowy", 1981).

"Jest też kolaboracja artystyczna, intelektualna, duchowa. Igo Sym to poniekąd symbol - to najsławniejszy przykład tej postawy, która miała znacznie szerszy zakres niż jesteśmy gotowi przyznać" - powiedział PAP prof. dr hab. Jerzy Eisler, historyk, dyrektor oddziału IPN w Warszawie. I zaznaczył, że podręczniki, wspominając o haśle "Tylko świnie siedzą w kinie", przechodzą do porządku dziennego nad faktem, że w operetce bilety były wykupione na trzy tygodnie do przodu; również bojkot kin nie był przecież całkowity.

"W Polsce lubimy podkreślać, że zasadniczo u nas nie było kolaboracji - przynajmniej w wymiarze powszechnym i masowym. Ale czy Niemcy dążyli do polskiej kolaboracji? Czy była niemiecka oferta? We Francji - była. A u nas, na początek: piaśnickie lasy, Wawer i Palmiry, aresztowanie profesorów UJ. Po takich zbrodniach rozmowa o współpracy politycznej, wojskowej czy ekonomicznej - jest, co najmniej, trudna. Moglibyśmy być dumni, gdyby taka oferta była - a nasi przodkowie założyli ręce z tyłu i powiedzieli: nie, nie chcemy. Ale wydaje się, że Niemcy nie chcieli i nie potrzebowali kolaboracji z +podludźmi+" - wyjaśnił profesor Eisler.

Karol Antoni Julian - znany jako Igo - Sym urodził się 3 lipca 1896 r. w Innsbrucku. Baza Minakowskiego podaje, że był synem Austriaczki, Julianny Seppi oraz Polaka z zaboru austriackiego - Antoniego Syma. Ojciec, inżynier leśnik, m.in. w latach 1928-30, z sukcesem kierował Dyrekcją Lasów Państwowych w Białowieży. Jako zwolennik sprowadzenia do Puszczy Białowieskiej żubrów, "asystował 19 września 1929 r. przy wypuszczaniu pierwszych przywiezionych sztuk do zwierzyńca" ("Kurier Poranny", 2012).

O dzieciństwie i młodości Syma wiadomo niewiele. "Chociaż jako dziecko był najmniej atrakcyjny z trzech braci Symów, w okresie dojrzewania wyrasta na przystojnego młodzieńca. W szkole radzi sobie bardzo dobrze, rok wcześniej trafił nawet do zaszczytnego grona +uczniów chlubnie uzdolnionych+ () Swoją pierwszą miłość o imieniu Marynia zabiera na randkę na stary cmentarz w Stryju" - napisał Marek Teler, tropiciel tajemnic przedwojennych gwiazd, zapowiadający wydanie we wrześniu 2021 r. biografii "Upadły amant. Historia Igo Syma".

Historyk Czesław Michalski stwierdził, że Sym maturę zdał w Innsbrucku, po czym wyjechał "do Wiednia, gdzie przez trzy lata studiował w konserwatorium muzycznym, w klasie śpiewu".

Po wybuchu pierwszej wojny światowej Sym trafił do armii austro-węgierskiej, gdzie uzyskał stopień leutnanta - a w Wojsku Polskim, jako porucznik, "służył w piechocie do 1921".

Rodzina Symów przyjęła obywatelstwo polskie i osiedliła się w Żywcu, gdzie Igo Sym dostał pracę w Banku Gospodarstwa Krajowego, a także "zorganizował w Żywcu chór mieszany, którego był dyrygentem i założył amatorskie kółko dramatyczne".

W 1920 r. poznał Helenę Ritę Zdzisławę Fałatównę, zwaną "Kuką", córkę malarza Juliana Fałata oraz austriackiej arystokratki Marii Luizy Comello de Stuckenfeld. Teler ustalił, że w tym samym roku, 20 czerwca 1920 r., wzięli ślub w kościele św. Aleksandra w Warszawie. W początkach 1922 r. urodził się ich jedynak Juliusz Piotr. Ale już 23 czerwca 1923 r. zapadł "rozwód małżonków z winy Heleny z Fałatów Symowej", a utalentowany muzycznie synek zmarł w 1929 r. "Nie mam pewności, ale chyba Igo wątpił w swoje ojcostwo. Chłopiec urodził się już w okresie separacji małżonków i chociaż nosił nazwisko Sym, nie miał z ojcem większego kontaktu. Nawet w nekrologu Juliana Helena () sama informowała o śmierci dziecka" - napisał Teler.

Sym zadebiutował w filmie Wiktora Biegańskiego "Wampiry Warszawy. Tajemnica taksówki nr 1051" (1925). Była to historia pary rosyjskich oszustów, którzy podając się za arystokratów chcieli wżenić się w rodzinę polskiego przemysłowca, aby - zabiwszy jego i jego rodzinę - przejąć cały majątek. "Można odnieść wrażenie, że Sym czerpał w swym dalszym życiu z tej zdradzieckiej fabuły" - ocenił historyk Wojciech Knigsberg (Blog "Wokół +Ponurego+").

Status gwiazdora zdobył w kinematografii austriackiej, "przy protekcji wielkiego Saschy Kolovratta" - napisał Wacław Malczewski o "polskim Valentino" ("Polscy aktorzy filmowi. Książka - spis", 1928).

"Karjerę filmową rozpocząłem w okresie najbardziej wzmożonej produkcji filmowej w Niemczech i w Wiedniu, w czasie gdy Niemcy usiłowali dotrzymywać kroku Amerykanom. Pracowało się w tempie, u nas w Polsce całkiem nie znanem. Częstokroć artyści o wyrobionej opinji grywali równocześnie w kilku filmach" - mówił Sym ("Kino", 26/1933). W ciągu kilku lat zagrał w ok. 40 filmach.

Partnerowały mu zapomniane dziś wampy kina niemego, a także gwiazda filmowa III Rzeszy Olga Czechowa - i Marlena Dietrich. Miał prezencję; kreował amantów, arystokratów, oficerów. "Zdjęcia i artykuły na jego temat pojawiały się w prasie filmowej na całym świecie, nawet w odległej Brazylii" - pisał Teler.

Wielbicielki Syma słały listy do austriackiego czasopisma filmowego "Mein Film" z pytaniami, gdzie mieszka, ile ma lat i kiedy znów pojawi się na ekranie. Polskie fanki tak oblegały miesięcznik "Kino", aż redakcja oceniła: "Sym jest jeszcze popularniejszy od Bodka" ("Kino" 36/1933).

"Jakie kobiety podobają się panu? Blondynki czy brunetki? - Kolor włosów ani ilość kilogramów żywej wagi nie są dla mnie decydujące. Podobają mi się te kobiety, które zgadzają się na wszystko, czego ja chcę, które mówią zawsze +tak+, a nigdy nie irytują słowem +nie+" - wyjaśnił Sym ("Echo", 1932).

Wystąpił w serii filmów Gustawa Ucickiego (Utschitzky'ego), zrealizowanych w wiedeńskiej wytwórni "Sascha-Filmstudios AG". M. in. w 1927 r. - zagrał z Dietrich w filmie "Caf, Elektric" ("Giełda miłości"). Po przelotnym romansie Marlenie została piła, którą można obejrzeć w muzeum Deutsche Kinemathek w Berlinie. Eksponat zdobi tabliczka: "Igo, Wiedeń 1927". Marlena grała na niej "w spektaklu +Broadway Berlin+ () czego nauczył ją wiedeński amant filmowy () Igo Sym" - napisał Wojciech Dąbrowski ("Gwiazdozbiór polskiej piosenki XX wieku", 2008).

Sym był wirtuozem tego nietypowego instrumentu. "Rozdźwięczał słodki, miękki, czarowny śpiew. To +ona+ śpiewała pośród ciszy () Długo niemilknące brawa były nagrodą za tę grę. Gdy zaczęto wywoływać wykonawcę - z orkiestry wychyliła się roześmiana twarz Igo Syma" - czytamy w recenzji wiedeńskiej premiery operetki "Król kawy" polskiego kompozytora Tadeusza Muellera ("Wieczór Warszawski", 99/1928).

Aktorem był "nienajlepszym", lecz kochała go kamera. "Filmy polskie () są nieznośne przez monotonję obsady i niefotogeniczność swoich +gwiazd+. Węgrzyn, skądinąd wielki artysta, jest nie do zniesienia na ekranie, Smosarska jest nudna i ckliwa, łzawa, bez wyrazu, a właściwie z jednym, na wieki przymarłym wyrazem płaczliwej niewinności - krytykowała Marja-Jehanne Wielopolska. "Czy nie znamienne, że jeden jedyny Igo Sym był wzięty na polski ekran nie ze sceny i że jego właśnie natychmiast porwała nam zagranica?" - zakończyła (Wiadomości literackie, 25/1927).

W erze kina dźwiękowego gwiazda Syma przygasła. Nie wymawiał "r", co jest poważną wadą w uszach Niemców - a polski znał niedostatecznie. "Chciałbym grać w polskim filmie dźwiękowo-mówionym, boję się jednak, że polska mowa nie dobrze wyjdzie (), bo te wszystkie sz, cz, ż, ź, ś i.t.d. to trucizna dla Tonfilmu" - powiedział "Przeglądowi kresowemu" (1930).

Pod koniec 1931 r. Sym wrócił do Polski w glorii wielkiego aktora. Z miejsca został gwiazdą kabaretu i rewii. Kobiety za nim szalały - "rozdawał piękniejszej połowie widowni swe zdjęcia z autografami". Przedwojenne zdjęcie Syma z autografem - i słówkiem "herzlich", ("serdecznie") - kosztuje teraz na Allegro 80 zł.

"Igo Sym jest zachwycający! Nie tylko regularne rysy, oczy pełne wyrazu i doskonała sylweta we fraku, ale przytem brak pozy, miły uśmiech i prostota w obejściu" - zauważyła wysłanniczka łódzkiego "Echa" (3 marca 1932). Wyjątkową urodę aktora upamiętniono m. in. w piosenkach "Moja gwiazda", "Nikodem", "Co temu winien Zygmuś, że jest taki śliczny" i "Czy umiesz gwizdać Joanno?".

"Raz siłą niemal organizatorzy zmusili mnie, abym zasiadła w operetkowym jury () Pamiętam, że my, idiotki, wybrałyśmy na +najpiękniejszego pana+ aktora Igo Syma, późniejszego agenta hitlerowskiego. Ale kto wówczas mógł się tego spodziewać!" - opisała bal sylwestrowy z lat 30-tych Irena Krzywicka ("Wyznania gorszycielki",1997).

Sym podbił salony. "W Pałacu Rady Ministrów odbył się wczoraj wieczór artystyczny, zorganizowany przez p. premierową Aleksandrową Prystorową" - doniósł "Express Poranny" 18 stycznia 1932 r. Wystąpił z Chórem Dana, Ordonówną, Zimińską, Dymszą i Halamą przed premierem i ministrami, korpusem dyplomatycznym, prezesem BBWR Walerym Sławkiem, marszałkiem Sejmu Kazimierzem Świtalskim, marszałkiem Senatu Władysławem Raczkiewiczem.

W publicznych wypowiedziach podkreślał nieustannie swój patriotyzm. "Pyta mnie pan, czy jeszcze Polskę pamiętam? To już doprawdy przechodzi wszelkie granice! Właściwie mógłbym się obrazić, ach mój Boże! Przecież ja ciągle tylko o tem marzę, żeby do Polski pojechać, by zwiedzić te cudowne zakątki mojej Polski, w których urosłem, a które mojej wyobraźni nie dadzą się francuską Rivierą zastąpić. I tylko dlatego, że jestem teraz tak bardzo zawodowo zajęty, nie mogę zadośćuczynić moim pragnieniom i pojechać tam, do siebie. Wierzaj mi pan, że pojadę, ale wtenczas im tam wszystkim oczy wydrapię Każdemu, kto tylko będzie mi śmiał powiedzieć, że moje uczucie względem Polski podczas mego pobytu zagranicą osłabło" - powiedział Zygmuntowi Schindlerowi z "Przeglądu kresowego" w grudniu 1929 r., w Berlinie.

Sym pokazał dziennikarzowi wycinek z wiedeńskiej gazety, "datowany 29 marca 1927", w którym napisano że "premjera pierwszego zagranicznego filmu Igo Syma odbyła się przy dźwiękach polskiego hymnu narodowego". Oraz plik korespondencji z producentem, którego długo przekonywał do tej niezwykłej promocji.

W sierpniu 1934 r. Sym udzielił wywiadu pt. "Gdy jeszcze byłem na obczyźnie". Rozmowę zdominował II Światowy Zjazd Polaków z Zagranicy, na który przyjechało ze świata kilkanaście tysięcy emigrantów, "aby zobaczyć jak wielką jest nasza Ojczyzna, jakiem potężnem mocarstwem jest Polska" - napisał M. Szczęsny z miesięcznika "Kino". "Tak, Polska - to wielka rzecz!" - powiedział dziennikarzowi Sym, "a na pięknej jego twarzy umalowała się powaga i radość".

W 1933 r. Sym zagrał z Ordonówną w ekranizacji powieści Antoniego Marczyńskiego "Szpieg w masce" rolę szefa polskiego kontrwywiadu. Ordonówna śpiewała "Na pierwszy znak" i "Miłość ci wszystko wybaczy". Gazety napisały, że Sym "miał poprawną rolę", zaś Ordonka - "uwiodła Polaków".

W 1937 r. Sym "ku ogólnemu zdziwieniu" - znów otrzymał propozycję udziału "w trzech filmach niemieckich".

Premiera "Serenady" Willy'ego Firsta odbyła się w listopadzie, w miejscu niezwykłym: w kinie "Urania" w Szczecinie. "Był huczny bankiet, piękne kobiety, eleganckie stroje. fotoreporterzy oraz kilku tajemniczych panów, dyskretnie obserwujących słynnego aktora. () Jego przyjazd postawił na nogi całą szczecińską placówkę polskiego wywiadu" - napisał Roman Czejarek ("Sekrety Szczecina cz. 2", 2015).

Po bankiecie Sym wyszedł na miasto i "korzystając z przejść w podwórzach oraz ciemnych bram" dotarł do szczecińskiej siedziby Abwehry. Polscy agenci napisali alarmujący raport, który "trafił do archiwum w Warszawie i nikt się tym nie zajął" - powiedział Czejarek w audycji radiowej.

"W przeddzień wybuchu wojny +Express Lubelski+ zamieścił cykl fotografii pt. +Artyści - ulubieńcy Warszawy, kopią rowy ochronne+. Jedną z nich opatrzono podpisem: +A oto Igo Sym, jak widać na zdjęciu, także nie próżnuje+" - przypomniał Krzysztof Kunert.

Ale już w październiku 1939 r., gdy Wittlin - po powrocie z wojennej tułaczki - złożył wizytę u aktorów Józefa Kondrata i Gustawy Błońskiej, usłyszał, że Igo Sym "jest agentem niemieckim i paraduje po mieście z opaską hitlerowską na rękawie".

Pod koniec 1939 r. Sym uzyskał status Reichsdeutscha. Urząd Generalnego Gubernatorstwa Propaganda-Abteilung powierzył mu dyrekcję "Theater der Stadt Warschau" (ex-Teatr Polski, ul. Karasia 2) oraz kina nur fr Deutsche "Helgoland" (przedwojenne "Palladium", ul. Złota 7/9). Otrzymał też koncesję na prowadzenie Teatru Komedia (ul. Kredytowa 14). Energicznie kompletował zespół.

"Serdecznie mnie przywitał, byliśmy zresztą po imieniu i przedstawił koncepcję nowego teatru. Kiedy zorientowałam się, że ma to być jednak instytucja niemiecka, wiedziałam, że nie mogę jej przyjąć" - tancerka i aktorka Krystyna Marynowska zaczęła się targować o honorarium - aż "Sym wziął czerwony ołówek i demonstracyjnie skreślił jej nazwisko z przygotowanej listy" ("Zapiski ze współczesności", Polskie Radio, 1999).

Wątpliwości śpiewaczki i aktorki Xeni Grey rozproszył, mówiąc z kim będzie grała. "Mój Boże, cóż to były za nazwiska! Dyrygent Walerian Berdiajew, choreograf Jan Ciepliński, scenograf Stanisław Jarocki, Barbara Kostrzewska, Lucyna Szczepańska, Maryla Karwowska, Kazimiera Horbowska, Feliks Szczepański, Wojciech Ruszkowski, Adam Dobosz, Kazimierz Petecki, Marian Domosławski, Kazimierz Chaveau-Zakrzewski" - Grey wyjaśniała po wojnie przed aktorskim sądem, że była tylko aktorką, która "chciała przeżyć () Wolałam grać w teatrze () w przedstawieniach dla polskiej publiczności, niż w kawiarni podawać gestapowcom wódkę".

Górska-Damięcka oceniła, że Sym był pobłażliwy. Pracowała jako barmanka, a Dobiesław Damięcki, który spędzał czas przy barze, na głos wygrażał Symowi, "beztrosko go atakując i wszystkich namawiając do bojkotu teatrów Symowskich: +Czekaj, łajdaku, będziesz ty jeszcze wisiał na latarni+. Sym nawet ostrzegał mnie niejednokrotnie: +Niech go pani uspokoi, bo to się może źle skończyć!+" - zanotowała.

Zdaniem Malickiej - był niebezpieczny. "W 1940 otrzymałam wezwanie do Igo Syma, do Stadttheater, gdzie objął dyrekcję. Bałam się bardzo tej wizyty, mówiono, że za odmowę Sym wysyła do Oświęcimia" - aktorka miała na utrzymaniu matkę oraz dwuletnią córkę.

"Pani dalsze kelnerowanie - grzmiał Sym -to głupio wyniszczająca zabawa w polski patriotyzm. Szkoda urody i młodości. Niemcy wojnę wygrają i będą rządzić całą Europą. Proponuję więc, póki czas, engagement do jakiegoś, no, powiedzmy, wiedeńskiego filmu. Daję pani trzy dni do namysłu i przypominam: Carpe diem!" - opisała Nina Andrycz, dodając że po upływie tych trzech dni Sym już nie żył ("Bez początku, bez końca", 2003).

Wiosną 1940 r. do Warszawy przyjechał dawny znajomy Syma, Gustaw Ucicky, aby na zlecenie Josepha Goebbelsa nakręcić film "Powrót" ("Heimkehr").

"Był to film o prześladowaniu Niemców mieszkających na Wołyniu przez ludność i władze polskie przed wojną. Robiono ten film z myślą o podsycaniu ducha okrucieństwa wśród niemieckich urzędników okupacyjnych, przede wszystkim policji i żandarmerii, a także wojska - przypomniał prof. Stanisław Lorentz. (Robert Jarocki, "Rozmowy", 1981).

Kpt. Wilhelm Hosenfeld, znany z "Pianisty" - ten, który po Powstaniu uratował Władysława Szpilmana - był oficerem łącznikowym Wehrmachtu przy ekipie filmowej. Zanotował, że Sym był "kierownikiem letnich plenerów" ("Życie niemieckiego oficera w listach i dziennikach", 2007).

Oktawiusz Jankowski z Chorzel, wówczas 15-letni, był statystą w scenie, w której wściekli Polacy niszczą niemiecką szkołę. "Igo Sym mówił, kto gdzie ma stanąć" - opowiadał w filmie dokumentalnym Marcina Kołodziejczyka i Andrzeja Żarnowa "Powrót do Heimkehr" (2012). "Że go zabili, to dowiedzieliśmy się dosłownie za kilka dni. Ktoś z ekipy austriackiej powiedział naszej matce, że ten elegant nie wróci do Chorzel ze Świąt Wielkanocnych" - dodał.

"Renegat Igo Sym () jednych aktorów zjednał obietnicami, a innych zastraszył, że ich odmowa będzie uważana przez rząd niemiecki jako dowód wrogości () Reżyser Ucicky przyjmował każdego aktora osobno i po okazaniu treści scenariusza mówił: +Rząd niemiecki włożył na mnie ciężki obowiązek nakłonienia pana do zagrania w niemieckim filmie propagandowym roli, której pan, jako Polak, przyjąć nie powinien+" - opisał "Wieczór Warszawy" (1947).

Wyrok na Syma zapadł 5 marca 1941 r. - na długo przed zakończeniem zdjęć do "Heimkehr". Dwa dni później dopadł Syma zespół bojowy "ZOM" kontrwywiadu Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ, w składzie: ppor. Bohdan Rogoliński, ps. Szary (dowódca grupy), ppor. Roman Rozmiłowski, ps. Zawada i kpr. Wiktor Klimaszewski, ps. Mały.

W związku z "tą ohydną zbrodnią", gubernator warszawski "dr Fiszer" zarządził "aresztowanie większej ilości zakładników" - a 11 marca zarządził wykonanie w Palmirach odwetowej egzekucji.

Nastąpiły aresztowania. W początkach kwietnia Stefan Jaracz, Leon Schiller, Bronisław Dardziński, Tadeusz Kański i Zbigniew Sawan znaleźli się w obozie w Oświęcimiu.

"W okrytej kwieciem mogile spoczęły zwłoki ś.p. Igo Syma. Pogrzeb odbył się wczoraj na Powązkach" - doniósł 13 marca 1941 r. "Nowy Kurier Warszawski".

18 lipca 1944 r. Kierownictwa Walki Podziemnej ogłosiło, że za udział w manifestacyjnym pogrzebie Iwo Syma zostali skazani, na karę infamii, Stanisław Jarocki oraz Jan Ciepliński - "artyści teatrów polskich".

Po wojnie wycięto wszystkie sceny z udziałem Syma z jego ostatniego filmu "Złota maska" (1939), a w popularnych piosenkach zastąpiono jego nazwisko nazwiskami rywali: Adama Brodzisza lub Aleksandra Żabczyńskiego.

Miejsce ostatniego spoczynku aktora uchodzi za nieznane - i nie jest oznakowane, ale wyszukiwarka grobów na Powązkach ujawnia, że Karol Sym spoczywa w kwaterze 348 wraz z Antonim Symem.

« 1 »