Nieraz już upadałem, ale tym razem odczułem to wyjątkowo boleśnie.
02.03.2021 10:16 GOSC.PL
Zawiodłem w sprawie fundamentalnej, na której bardzo mi zależało. Nawet nie przez złą wolę, ale przez pychę i głupotę ciągnące się latami - a tak naprawdę: przez całe moje życie. Powinienem tu napisać, o co dokładnie chodzi, ale za bardzo się wstydzę. Powiem tyle, że mój błąd - a raczej zlepek błędów - nazywa się perfekcjonizmem. To pragnienie bycia dobrym, ale nie dla Kogoś/kogoś, lecz dla własnego moralnego komfortu. To musiało się skończyć walnięciem nosem w szybę, której po prostu nie widziałem.
I wtedy dotarłem do wczorajszych czytań mszalnych. To było coś więcej niż odpowiedź na moją sytuację. Dosłownie każde zdanie z obu czytań i psalmu poruszyło najdelikatniejsze struny mojej duszy. Mówiąc w skrócie, było to tak: najpierw "zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy". Mocno doświadczyłem, że "u Ciebie, Panie, sprawiedliwość, a u nas wstyd na twarzach". Dlatego jęczę: "niech szybko nas spotka Twoje zmiłowanie, bo jesteśmy bardzo słabi". Na szczęście, "Bóg nas jest miłosierny i okazuje łaskawość". Co dalej? "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni". I jeszcze: "dawajcie, a będzie wam dane".
Od lat szczyciłem się swoim zachwytem nad Bożym Miłosierdziem, ale czy rozumiałem, o co w Nim chodzi? Czuję, jakbym dopiero teraz to pojął - pewnie nie do końca. Doświadczenie własnej małości zrodziło we mnie jakąś maleńką, raczkującą jeszcze pokorę. Pokora otworzyła mnie na przyjęcie Bożego Miłosierdzia. A Boże Miłosierdzie otwiera mnie na okazywanie miłosierdzia bliźnim.
Jarosław Dudała