Nie wystarczą konsternacja i oburzenie. Nie wolno też złem wypalać zła. To byłaby antyewangelia. Musi chodzić o autentyczne dobro tych kobiet.
Pięć październikowych wieczorów (23–27) roku 2020 spędziłem pod katowicką katedrą, z różańcem, notesem i maseczką, stojąc wśród hordy hunwejbinek (nieco z boku, zachowując dystans społeczny). Oglądałem dosłowną ilustrację tezy, że szatan jest knajackim przedrzeźniaczem Boga, a zło rynsztokową antytezą dobra. Pod wyrytym nad kolumnadą katedry Soli Deo honor et gloria ustawiono na schodach wielki baner „Wy….....ć”. Miejsce gromadzące kilkutysięczne zgromadzenia śpiewającej młodzieży (Niedziela Palmowa, Dni Wspólnoty Ruchu Światło–Życie) było okupowane przez kilkutysięczny tłum piszczącej (85 proc. stanowiły młode kobiety) wulgaryzmy młodzieży. Jak na oazach: wyraźna przewaga dziewczyn, ale przybyłych nie z wyżyn, z górskich rekolekcji, ale z dołu, z czeluści. Na placu przed katedrą, tam, gdzie podczas oazowych dni wspólnoty widnieją napisy „Jaworzynka” i „Koniaków”, teraz widniały napisy „j…ć” i „To jest wojna”. Zamiast homilii arcybiskupa słuchali wulgarnego kazania Kamila Durczoka. Zamiast palm trzymali ohydne kartony. Powtórzył się Wielki Tydzień: od Hosanna do Ukrzyżuj go. Bo żądanie mordowania najmniejszych jest żądaniem mordowania Jezusa („co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, Mt 25,40).
Twarze jak z Hieronima Boscha. Nad nimi kłęby dymu (25 proc. nastolatków pali e-papierosy). W sieci bluźnierczy pastisz refrenu Ps 23: „Oprócz aborcji nie brak mi niczego”, a oazowe piosenki zastąpione przyśpiewkami typu „hej, hej, hej, aborcja jest okej”. Na oko: córki metropolitalnej (górnośląsko-‑zagłębiowskiej) klasy średniej; typ dwudziestolatki spotykanej na katowickich ulicach wieczorami, prowadzonej na dwóch smyczach: psa i smartfona. Ogromnie żal tych dziewczyn, pięknych kobiet z perspektywami szczęścia, wykształcenia, dobra, miłości. Ale to nie tylko internety, jak się zwykło mówić, ale dużo głębiej: gigantyczna erozja rodziny, kryzys edukacji, kult kariery i pieniądza, kultura total(itar)nie zdominowana przez lewacką ideologię. Grzechy i kryzysy Kościoła. I niech nas nie zmylą głosy relatywizujące to wydarzenie, że niby frustracja okołocovidowa, że brak imprez itp. Nie, pod spodem jest piekielny deal: pójście na służbę mordowaniu (papież Franciszek: „Problemów życiowych nie rozwiązuje się przez wynajęcie płatnego zabójcy”) i najstraszliwsze tego skutki. Skojarzenia z runą Sieg – oczywiste.
„Demon ze swej istoty jest gniewem”, pisał Ewagriusz z Pontu. „Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Ulituj się, Panie…”, prosiła Jezusa poganka (Mt 15,22). „Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica”, rzekł uczniom Jezus (Łk 10,18). Co robić? Nie udawać, że nic się nie stało. Nie wystarczą konsternacja i oburzenie. Nie wolno też złem wypalać zła. To byłaby antyewangelia. Musi chodzić o autentyczne dobro tych kobiet.
Mam skromną, ale mocną propozycję skierowaną do obecnych tam fizycznie i duchowo katoliczek: ochrzczonych, praktykujących bądź nie, katechizowanych teraz bądź kiedyś, oazowiczek (tak, niestety), sakramentalnych mężatek. Mówię do was z całą miłością i mądrością, na jakie mnie stać: nawróćcie się. Idzie Wielki Post. Jesteście młode, nie jest za późno. Zatrzymajcie się, zawróćcie, ta droga prowadzi do przepaści. Wasze zbawienie jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jeśli brałyście lub bierzecie udział w „pokojowych protestach”, skończcie z tym. Idźcie do spowiedzi, wyznajcie ten ciężki grzech (jakakolwiek świadoma forma popierania zabijania nienarodzonych i relatywizacji tego czynu jest grzechem ciężkim), żałujcie zań. Bóg Wam wybaczy. Jeśli publicznie pokazujecie się z błyskawicą (internet, maseczka, jakkolwiek) – wymażcie ją. Wróćcie do sakramentów, do pokoju z Bogiem. Jeśli nie miałyście jasnej świadomości tego, co robicie, to miejcie. Przyznanie się do błędu (głupoty, zła, grzechu) kosztuje (wiem, jestem grzesznikiem), ale się niepomiernie opłaca.
Domaganie się aborcji „na życzenie” (główny postulat Strajku Kobiet) pod katedrą Chrystusa Króla z wiarą w Boga pogodzić się nie da. „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo” – błaga św. Paweł. I pyta: „Jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem [synonim Antychrysta] lub wierzącego z niewiernym?” (2 Kor 6,14-16). Żąda twardo: „Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością” (Ef 4,31). I bądźmy wdzięczni za łaskę wiary, która jest jedynym pewnym kompasem w trudnym czasie. Nie manipulujmy nią, dostosowując ją do naszych ciemnych żądz. Tylko niezmienna wiara Kościoła nas opamięta, skrytykuje, oczyści i zmieni. I dostarczy kryteriów, jak żyć. •
ks. Jerzy Szymik