Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie aborcji w Polsce to ostatnia rzecz, jakiej należy się obawiać.
09.02.2021 17:40 GOSC.PL
Debatę w Parlamencie Europejskim na temat aborcji w Polsce otworzyła Helena Dalli, unijna komisarz ds. równości. Na wstępie powiedziała, że Unia Europejska nie ma kompetencji w sprawie aborcji, potem poparła aborcję jako taką, a następnie europosłowie z różnych krajów opowiadali, że w Polsce prawa człowieka są łamane, bo nie ma aborcji. Grillowanie naszego kraju było przerywane paroma wystąpieniami polityków z rządzącej partii i nielicznymi przemówieniami konserwatystów z innych państw. Następnego dnia PE przegłosował rezolucję potępiającą wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego.
Wszystko to wydarzyło się w listopadzie zeszłego roku. Jaki miało wpływ na Polskę, widzimy wyraźnie: żaden. Rząd już wcześniej wstrzymał publikację wyroku TK i wynikało to raczej z obaw przed demonstracjami, a nie przed gniewną przemową europosłanki Iratxe Garcii Perez. A parę miesięcy później wyrok jednak wszedł w życie. O listopadowej debacie nikt nie pamięta. O debacie, która odbyła się we wtorek też nikt nie będzie pamiętał za miesiąc lub dwa, a może i za parę dni. Podobnie jak o rezolucji, która zapewne znowu potępi Polskę. Wtorkowe wystąpienia kolejnych europosłów sprawiały wrażenie, jakby 10 razy czytano to samo przemówienie, tylko w różnych językach. Te same argumenty (trybunał nielegalny, prawo do wyboru, polska władza jest przeciwko kobietom), bez żadnego nowego pomysłu, jakiegoś retorycznego błysku, albo choćby wzruszającej historii o nastolatce, której odmówiono aborcji. Nie było nawet na co porządnie się oburzyć. Jeśli cokolwiek podczas tej debaty mogło zaskakiwać, to to, że spośród trzech cudzoziemców broniących Polski dwaj byli członkami AfD, czyli niemieckiej partii, która zasadniczo nie pała miłością do naszego kraju.
Nie chcę popadać w triumfalizm. Walka o obronę życia będzie trwać. Jednak rezolucja PE w tej sprawie to ostatnia rzecz, jakiej bym się obawiał. Większym problemem mogą być ewentualne nieformalne naciski na nasz kraj, próby majstrowania przy interpretacji przepisów, a może jeszcze jakiś kreatywny wynalazek. Ale rezolucja? Piszcie ją sobie, moi drodzy. Życzę większej weny, niż wtedy, kiedy pisaliście przemówienia.
Jakub Jałowiczor