Co znaczą słowa, które rodzice wypowiadają w czasie Chrztu św., gdy deklarują, że w wierze wychowają swoje dziecko? Świadomość, że właśnie przyprowadzają dziecko do największej Miłości i, że zrobią wszystko, by pokazać mu, jak wejść w żywą relację z Ojcem.
Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu.
Jezus od początku należał do Ojca w Niebie - nie do swoich ziemskich rodziców. Akt ofiarowania Jezusa w świątyni Jerozolimskiej, choć zgodny z Prawem Mojżeszowym, miał jeszcze inny wymiar. Maryja, która od czterdziestu dni przeżywa radość macierzyństwa, przychodzi do Najwyższego i przedstawia Mu Syna, oddaje Mu Go na własność. Pieszcząc już w ramionach słodki Owoc swojego "tak - Bogu"; doświadczając czym jest miłość do swojego dziecka - Maryja świadomie ponawia swoją, i swojej rodziny, zależność od woli Ojca. Ofiarowując Syna w świątyni, uznaje w Bogu Dawcę, ale i prawowitego "Właściciela".
Nasze dzieci też nie są naszą własnością. Należą do Boga, zostały nam niejako "wypożyczone", byśmy w nich doświadczyli cudu miłości i szczęścia, byśmy także mogli otoczyć je miłością i przyprowadzić do największej Miłości. To właśnie znaczą słowa, które wypowiadamy w czasie Chrztu św., gdy deklarujemy, że po katolicku wychowamy nasze dzieci. Oznacza to, że pokażemy im, jak wejść w żywą relację z Ojcem. Czy jesteśmy tego świadomi?
Kiedyś byłam na niezwykłym, pięknym pogrzebie maleńkiej Córeczki moich przyjaciół. Ich małe Światełko zgasło, zanim zdążyło się narodzić. Jak inaczej dla mnie, dla wszystkich obecnych tam, przy małej białej trumience, zabrzmiały słowa Jezusa: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie"...