Gwałtowny wzrost zakażeń Covid-19 sprawił, że w libańskich szpitalach zabrakło wolnych łóżek. Władze apelują do prywatnych placówek o przyjmowanie pacjentów z koronawirusem.
Libańskie media zaczynają już mówić o „włoskim scenariuszu”. Kiedy wiosną ubiegłego roku w Italii wybuchła pandemia, szpitale szybko zostały przytłoczone liczbą chorych. Rosnąca liczba przypadków Covid-19 i liczba zgonów w Libanie świadczy o tym, że kraj ten może znaleźć się w podobnej sytuacji. Aktualnie w tym pięciomilionowym państwie codziennie umiera 15 osób i zgłaszanych jest 5 tys. nowych przypadków zachorowań.
Lekarze uważają, że liczba zgonów wzrośnie, ponieważ coraz więcej osób umiera w domach z powodu braku miejsc w szpitalach. „Obłożenie wynosiło 80 proc. dwa miesiące temu, dzisiaj wskaźnik ten przekroczył 100 proc. Pacjenci potrzebujący hospitalizacji są albo przerzucani ze szpitala do szpitala, albo stłoczeni oczekują w innych salach na wolne łóżko” – powiedział Sleiman Haroun, prezes prywatnego związku właścicieli szpitali. „Mimo zgonów miejsc wciąż brakuje ponieważ Covid wymaga długiej hospitalizacji. Pacjenci pozostają w placówce od tygodnia do miesiąca” – dodał.
Ze 120 prywatnych szpitali, jakie są w Libanie, odpowiednie wyposażenie posiada tylko połowa z nich. Przygotowanie jednego łóżka na intensywnej terapii kosztuje od 35 do 50 tys. dolarów. Nie wszystkie placówki stać na te wydatki, nie mówiąc już o inwestycjach w budynki i personel. Przewodniczący związku lekarzy dr Sharaf Abousharaf zwraca uwagę na rażące marnotrawstwo w ministerstwie finansów, które pozostawiło rząd bez pieniędzy. „Władze domagają się pomocy od prywatnych szpitali, podczas gdy niektóre obiekty rządowe, takie jak ten w Zahlé w środkowym Libanie, w którym dostępnych jest 120 łóżek, są obłożone tylko w 10 proc. Gdzie podziały się te miliardy dolarów pomocy?” – pyta przewodniczący.
Łukasz Sośniak SJ