Lekcję odebrałam. Wnioski wyciągnęłam. Zaszczepię się w pierwszym możliwym terminie.
Trafiłam w ubiegłym tygodniu na SOR do jednego z warszawskich szpitali. Po tym pobycie zmieniłam swój stosunek do szczepień. Zacznijmy jednak od początku.
Był piątek, dochodziła szesnasta. Na izbie przyjęć tłoczno. Stanęłam w kolejce do rejestracji. Po trzech godzinach zostałam przyjęta. – Nie jest tak źle – pomyślałam. I usiadłam pod gabinetem lekarza, grzecznie czekając na wezwanie. Moje imię i nazwisko wyczytano około dwudziestej trzeciej. Otrzymałam skierowanie na badania i znowu mam czekać.
Na izbę wciąż przybywa coraz więcej pacjentów. Wielu z nich siedzi na korytarzu na krzesłach z podłączoną kroplówką, niektórzy z tlenem. Nie ma wolnych łóżek ani wolnych sal. Całe piętro zajmuje przecież oddział covidowy. W tym czasie karetki przywożą następnych chorych: z wypadków, z zawałem, z udarem. Część z nich godzinami czeka przed szpitalem, zanim będą mogli dostać się do środka. Nagle starsza pani na izbie przyjęć zaczyna wyć z bólu. Wokół niej pełno krwi. Ktoś biegnie do zabiegowego i woła pielęgniarkę. Ta obiecuje, że przyjdzie, jak tylko dokończy robić EKG. Ktoś ją przeklina. Ktoś inny komentuje: „Wszyscy tupią nóżkami, a ta dziewczyna haruje 12 godzin. Nie jadła. Nie była w toalecie. Za mało rąk. Łatwo osądzać”.
O trzeciej w nocy interweniuję i ja. Na szczęście. Bo okazało się, że lekarz nie przekazał do zabiegowego mojego skierowania na badania. „Miał dużo pacjentów, widocznie zapomniał. Ale skończył już dyżur, musi pani zaczekać na następnego lekarza” – słyszę w rejestracji.
Nad ranem mam w końcu wbitą strzykawkę z igłą. Pielęgniarz, który pobiera mi krew, pyta w międzyczasie drugiego: „Zerknij w system, czy są już wyniki pacjenta X, czy ma jednak COVID”. Pada odpowiedź: „X – nie, ale widzę, że Y jest pozytywny. Trzeba będzie wyjść do niego, powiedzieć”. Lekko zszokowana pytam pielęgniarza: „To w poczekalni, na izbie są covidy?”.
„A co pani myślała? Wszędzie są. Dlatego trzeba się szczepić!” – słyszę w odpowiedzi.
Lekcję odebrałam. Wnioski wyciągnęłam. Zaszczepię się w pierwszym możliwym terminie. •
Milena KINDZIUK