Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski, który w poniedziałek spotkał się z ambasador Wlk. Brytanii Anną Clunes ws. pozostającego w śpiączce Polaka, stwierdził, że rozmowa była długa i trudna. Poinformował, że rozmawiał też m.in. z ambasadorem RP w Londynie. Tymczasem siostra mężczyzny pani Renata poinformowała gosc.pl, że brytyjski sąd odmówił polskiemu konsulowi dostępu do mężczyzny.
Jak powiedziała, sąd uznał, że nie jest to w jego "najlepszym interesie". Wcześniej pani Renata mówiła nam, że według informacji ze szpitala jej bratu odłączonemu od aparatury zostały zaledwie godziny życia.
"Odbyłem dziś długą rozmowę z Ambasador Wielkiej Brytanii Anną Clunes o sprawie naszego Rodaka, nie ukrywam, że rozmowa była trudna, rozmawiałem także z Ambasadorem RP w Londynie, jestem cały czas w kontakcie z polskimi konsulami, którzy są na miejscu w Plymouth" - poinformował Szczerski w poniedziałek wieczorem na Twitterze.
O tym, że na polecenie prezydenta Andrzeja Dudy spotka się w poniedziałek z ambasador Wielkiej Brytanii w sprawie Polaka, który pozostaje w śpiączce, Szczerski poinformował w niedzielę na Twitterze.
Sprawa dotyczy R. S. - mężczyzny w średnim wieku (jego personalia nie mogą być publikowane ze względu na dobro rodziny), który od kilkunastu lat mieszka w Anglii i który 6 listopada 2020 roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut, w wyniku czego, według szpitala, doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.
Żona R.S. uważa, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu przy obecnym stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik zawsze opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, by jego życie zakończyło się w ten sposób.
15 grudnia ub.r. Sąd Opiekuńczy orzekł, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną. W ubiegłym tygodniu Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu ponownie nie przyjął skargi złożonej przez rodzinę mężczyzny, a to pozwala szpitalowi ponownie odłączyć podawanie mu pożywienia i wody.
Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau zapewniał w niedzielę w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że resort zrobił wszystko, co możliwe, by pomóc temu Polakowi.
Podkreślał m.in., że on sam wysłał notę dyplomatyczną do swojego brytyjskiego odpowiednika po tym, gdy minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował o możliwości przetransportowania mężczyzny do Polski, ale także podjęcia dalszego leczenia w centralnym szpitalu klinicznym MSWiA.
Szef MSZ mówił, że MSZ trzykrotnie występowało z wnioskiem wspierającym skargę polskiej części rodziny chorego do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, gdzie wnioskowano o zastosowanie środka tymczasowego tak, by można było kontynuować sztuczne odżywianie. Jak wskazał, także marszałek Sejmu Elżbieta Witek w bardzo osobistym liście zwróciła się do spikera Izby Gmin.
"Więc sytuacja jest niestety taka, że nie udało się przekonać brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości, ale także lekarzy brytyjskich, że dobro tego pacjenta nakazuje, by podjąć próbę leczenia go w kraju i przetransportowania go tam. Stanowisko wszystkich tych podmiotów brytyjskich jest takie - w naszej kulturze moralnej i prawnej zupełnie niezrozumiałe - że cierpienia chorego związane z chociażby transportem byłyby dużo większe niż oczekiwanie śmierci w brytyjskim szpitalu, przy zapewnieniu oczywiście opieki paliatywnej" - powiedział Rau.
/jdud