Prezydent Bułgarii Rumen Radew w czwartek wyznaczył wybory parlamentarne na 4 kwietnia. Dekret w tej sprawie wydał po konsultacjach z partiami politycznymi w parlamencie i poza nim oraz z organizacjami reprezentującymi ponad milion Bułgarów mieszkających za granicą.
Radew podkreślił, że w okresie poprzedzającym wybory należy wprowadzić zmiany w ordynacji wyborczej, aby zagwarantować prawo do głosowania osobom znajdującym się na kwarantannie. Mając na uwadze, że wybory odbędą się w warunkach epidemii, państwo powinno zapewnić komisjom wyborczym i głosującym środki ochronne - zaznaczył.
Uwzględniając uwagi mieszkających za granicą Bułgarów, prezydent podkreślił, że należy wprowadzić możliwość głosowania korespondencyjnego, gdyż w praktyce niemal zdecydowana większość tych osób nie będzie w stanie przybyć do kraju na głosowanie ani udać się do miast w kraju swojego pobytu, gdzie w ambasadach i konsulatach będą otwarte lokale wyborcze.
Wśród najważniejszych postulatów partii pozaparlamentarnych i Bułgarów za granicą jest zapewnienie kamer i transmisji online z liczenia głosów w lokalach wyborczych. W tym roku po raz pierwszy w każdym lokalu powinny być zainstalowane maszyny do głosowania. Zdaniem prezydenta oddane za ich pomocą głosy nie powinny być liczone ręcznie. Maszyny powinny być dostarczone na co najmniej 25 dni przed wyborami, żeby komisje wyborcze miały czas na zapoznanie się z ich funkcjonowaniem.
Radew podkreślił również konieczność zaktualizowania list wyborczych, w których zdaniem wielu obserwatorów i analityków znajduje się co najmniej pół miliona "martwych dusz", których obecność zniekształca wyniki. "Martwe dusze" - czyli mieszkający za granicą obywatele uprawnieni do oddania głosu - są problemem w bułgarskich wyborach od 30 lat. Mimo upływu czasu do odnowienia list nie przystąpiła jednak dotąd żadna siła polityczna.
Spośród przedstawicieli partii pozaparlamentarnych bardzo ważną, zdaniem obserwatorów, uwagę zgłosił były szef sztabu wyborczego partii premiera Bojko Borisowa GERB, Cwetan Cwetanow, który po wykluczeniu z partii rok temu założył własne ugrupowanie - Republikanie na rzecz Bułgarii. Cwetanow, dzięki któremu przez 10 lat GERB odnosił zwycięstwa w wyborach, powiedział, że wybory nie będą uczciwe, jeżeli nie zostanie wyeliminowana możliwość ingerowania w nie przez policję. Według niego należy zorganizować rotację regionalnych szefów policji. Chodzi o uniemożliwienie powszechnego w Bułgarii handlu głosami ludności romskiej i tzw. głosowania korporacyjnego, czyli zmuszania wyborców w małych miejscowościach do głosowania na kandydata lub partię wskazanych przez miejscowych notabli. "Szefowie policji znają klientów w swoich regionach i jeżeli będą przemieszczani, handlu (głosami) będzie mniej" - podkreślił Cwetanow.
Przedstawiciele GERB zaraz po wypowiedzi prezydenta Radewa oświadczyli, że jego warunki i żądania nie zostaną wzięte pod uwagę.