Wybaczcie, drodzy Czytelnicy, ten tytułowy kalambur. Jednakże nie umiem istoty sprawy inaczej oddać, gdyż w hebrajskim rdzeniu czasownika szama brzmi naraz ten sens: „słyszeć”, „usłyszeć”, „posłuchać” i „wysłuchać”.
Szama stoi również u podstawy imienia Samuel: Szemuel – „Niech Bóg wysłucha”. Bo przecież Pan Bóg wysłuchał. Elkana i jego żona Anna, rodzice Samuela, na próżno czekali na potomstwo. Małżonka była bezpłodna. Usilnie prosiła jednak o Boże miłosierdzie i wreszcie go doznała. Wbrew wszystkiemu została matką. Urodzonego syna, jeszcze jako malca, oddała na służę w przybytku Pańskim. I to w takich okolicznościach słuchamy dzisiejszego pierwszego czytania. Samuel, gdy dorósł, miał w Bożym zamyśle odegrać wyjątkową rolę. Namaścił na króla Saula, pierwszego władcę w Izraelu, a gdy ten zawiódł, namaścił jego następcę – Dawida. W posłudze Samuela, która tak mocno wpisała się w dzieje zbawienia, rzecz idzie o posłuszeństwo, czyli słuchanie, i wprowadzenie w życie tego, co się usłyszało.
Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię”. Mowa nie o Panu Bogu, ale o Samuelu. Bóg nie pozwolił, by którekolwiek słowo Samuela przepadło. Czy można bardziej obrazowo oddać sprawę powołania? Usłyszeć i posłuchać, a potem działać zgodnie z tym, co się usłyszało. Nieznane staje się realizacją Bożego planu zbawienia. Co przyniesie ta nowość, nie wiedziała Anna, matka Samuela. Nie wiedział o tym i on sam, gdy Pan Bóg kazał mu wybierać króla, czyli totalnie zmieniać dotychczasowy ustrój w narodzie wybranym. Oni po prostu słuchali, a przyjmując tę postawę, starali się usłuchać i działać.
Coś podobnego stało się z Andrzejem i Piotrem, apostołami. Usłyszeli głos wezwania: „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli i stali się fundamentami Chrystusowego Kościoła. Szema to wezwanie, które brzmi nadal i jest adresowane do każdego z nas. •
ks. Zbigniew Niemirski