Zamykanie osobom publicznym profili na portalach społecznościowych to raczej nowość. Niechlubna. Chociaż z blokadami i cenzurą na społecznościówkach mieliśmy do czynienia od dawna. Nie trzeba dodawać, że ofiarami takich zachowań były i są najczęściej osoby z konserwatywnym systemem wartości. Wielokrotnie społecznościówki blokowały treści pro-life, a nie reagowały, gdy użytkownicy zgłaszali gorszące treści atakujące chociażby ludzi Kościoła.
Kto trzyma w rękach i portfelu społecznościówki, trzyma niewątpliwie i władzę. Jeśli tradycyjne media nadal są czwartą władzą, to społecznościówki są piątą. A może coraz bardziej i pierwszą. I naiwne jest obrażanie się i publiczny foch, który czasem ktoś ogłasza, że oto nikomu do niczego nie są potrzebne. Nie we współczesnym świecie, który prowadzony jest, formowany i kreowany w ogromnej mierze właśnie przez portale społecznościowe. Tym samym nie wolno go odpuszczać. Bo to oznacza oddanie walkowerem wpływanie na świat i ludzi, kreowanie i promowanie wartości, na jakich nam zależy i jakie uważamy za właściwe.
Niewątpliwie jednak cenzura na społecznościówkach istnieje, a przypuszczalnie będzie coraz większa. Dlatego dobrze, że powstają portale alternatywne. Jednocześnie warto, by były logiczne, proste w obsłudze, intuicyjne. Użytkownicy muszą mieć też świadomość, że początki nowych portali społecznościowych wymagają czasu i cierpliwości, determinacji zarówno twórców, jak i użytkowników. Z pewnością też ich twórcy muszą się zmierzyć z nie zawsze uczciwą konkurencją, bo można się spodziewać ich blokowania i utrudniania rozwoju. To jest walka o ludzi i pieniądze, a więc będzie bezwzględna.
Wolność słowa, wolność wymiany myśli, poglądów, swobodne wypowiadanie się na temat wyznawanych wartości – oto dziedziny bardzo mocno obecnie zagrożone. I od naszej postawy jako użytkowników mediów społecznościowych zależy przyszłość wolności słowa. •
Agata Puścikowska