Zawarte przez UE i ChRL porozumienie w sprawie wszechstronnej umowy inwestycyjnej (CAI) wzbudza kontrowersje. Chińscy komentatorzy mówią o zwiększeniu wzajemnego dostępu do rynku, ale ekspert ds. chińskich z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) dr Michał Bogusz ocenia w rozmowie z PAP, że była to "wielopłaszczyznowa pomyłka UE".
"W obecnej sytuacji międzynarodowej UE nie tylko oddaje Pekinowi łatwe zwycięstwo propagandowe i strategiczne w rywalizacji z USA, które wciąż bądź co bądź pozostają gwarantem bezpieczeństwa w Europie, ale też pozbawia się narzędzi wpływu na ChRL. Pekin natychmiast wykorzystał to choćby w formie masowych aresztowań opozycji w Hongkongu, a Bruksela, mimo PR-owego oburzenia, nic nie zrobi" - twierdzi Bogusz.
Przywódca ChRL Xi Jinping oświadczył pod koniec grudnia, gdy ogłoszono porozumienie, że CAI powiększy wzajemny dostęp do rynku, poprawi środowisko biznesowe i wzmocni gwarancje instytucjonalne dla inwestycji z obu stron. Szef chińskiego MSZ Wang Yi przekonywał natomiast, że zakończenie negocjacji "nie tylko da olbrzymi napęd współpracy chińsko-europejskiej, ale jest też wspaniałą wiadomością dla znajdującej się w kryzysie gospodarki światowej".
Eksperci generalnie zgadzają się jednak, że porozumienie jest korzystne przede wszystkim dla Chin. Podkreślają, że umowa pomoże im uchronić się przed gospodarczą izolacją, do jakiej dążą USA, i wzmocni pozycję Pekinu w rywalizacji z Waszyngtonem przed przejęciem władzy w USA przez prezydenta elekta Joe Bidena.
Dyrektor Centrum Studiów Europejskich na Uniwersytecie Fudan w Szanghaju, Ding Chun, twierdzi, że CAI da europejskim firmom "większą szansę na wejście na chiński rynek i zwiększy konkurencję pomiędzy chińskimi a europejskimi inwestorami". "To wszechstronne porozumienie, nieograniczone jedynie do sfery inwestycji, ale obejmujące rozwój zrównoważony, środowisko i prawa pracownicze. Popchnie ono Chiny do polepszenia i poprawy ich rozwiązań instytucjonalnych" - przekonuje Ding, cytowany przez hongkoński dziennik "South China Morning Post".
Polscy eksperci są jednak sceptyczni. Jednym z punktów spornych w negocjacjach UE-ChRL była kwestia doniesień o pracy przymusowej w Chinach. Z dostępnych informacji wynika, że w ramach porozumienia Chiny "zadeklarowały jedynie dążenie do ratyfikacji dwóch konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO) dotyczących zapobiegania pracy przymusowej, ale bez konkretnego harmonogramu, który znalazł się np. w umowie handlowej UE z Wietnamem" - pisze w komentarzu analityk ds. Chin z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) Marcin Przychodniak.
"Moralnie UE robiąca interesy z państwem jawnie i bez ogródek łamiącym prawa człowieka czy prawo międzynarodowe oraz własne umowy o wolnym handlu traci zdolność do aspirowania do bycia siłą normotwórczą. Równocześnie nic nie zyskuje, bo nikt chyba poważnie nie wierzy, że Pekin wprowadzi w życie konwencje ILO" - ocenia Bogusz.
"Nawet gospodarczo ta umowa nie jest wcale tak atrakcyjna. Przede wszystkim zamraża poziom wzajemnej liberalizacji, a ponieważ jest on wyższy po stronie UE, to odbiera jej możliwość reagowania na nieuczciwe praktyki ChRL. W zamian Pekin składa wiele obietnic, ale albo są one już wdrażane od jakiegoś czasu i trudno mówić tutaj o sukcesie UE, albo można mieć wątpliwości, czy Pekin rzeczywiście pójdzie tak daleko" - uważa ekspert OSW.
Marcin Przychodniak z PISM ocenia zaś, że CAI w obecnym kształcie zwiększy możliwości inwestycyjne firm europejskich w Chinach, choć wciąż nie na zasadzie wzajemności. Podkreśla przy tym brak mechanizmów weryfikacji chińskich zapowiedzi np. w zakresie transferu technologii. Ekspert zwraca też uwagę na brak przejrzystości przy zawarciu porozumienia przez KE, co jego zdaniem obniża prawdopodobieństwo wypracowania wspólnej polityki UE wobec Chin.
Negocjacje w sprawie CAI rozpoczęły się w 2013 roku, ale od tamtej pory rozbijały się o szereg spornych kwestii, w których obie strony nie mogły dojść do porozumienia. Na zakończenie rokowań przed końcem 2020 roku, mimo obiekcji części innych państw, naciskały Niemcy i Francja, które są największymi inwestorami w ChRL spośród państw UE.
Według Bogusza zawarcie umowy wiąże się z kontynuacją lukratywnych kontraktów niemieckich i francuskich korporacji w ChRL. "Niestety po kryzysie 2008 roku stały się one zakładnikiem Pekinu, a CAI tylko pogłębi to uzależnienie. Poniekąd na politykę Niemiec, a przez to i UE wobec ChRL w dużym stopniu wpływają interesy dużych korporacji, a nie średniego biznesu nie mówiąc już o strategicznym interesie UE jako całości" - ocenia ekspert OSW.
"Ponadto (kanclerz Niemiec) Angela Merkel, jak i całe pokolenia unijnych przywódców oraz brukselskich biurokratów, wciąż wierzą w paradygmat zmiany Chin poprzez handel. Mimo że jest to założenie, któremu rzeczywistość ChRL jawnie przeczy, jest ono bardzo wygodne intelektualnie i moralnie, ponieważ pozwala kontynuować skompromitowaną politykę i lekceważyć wszelką krytykę" - konstatuje Bogusz.
Eksperci zwracają uwagę, że zawarto jak dotąd jedynie porozumienie polityczne w sprawie CAI, które zostanie dopiero przekute na konkretny tekst umowy międzynarodowej. Na jej wejście w życie będzie musiał wyrazić zgodę Parlament Europejski, a proces ratyfikacji może potrwać do 2022 r. i nie jest przesądzone, że zakończy się sukcesem - podkreśla z kolei Przychodniak.