Tajemnica narodzenia Pańskiego pokazuje, jak blisko człowieka jest Bóg. Niektórym pozwala się On czasem nawet wziąć na ręce.
Była noc 24 grudnia 1922 roku. W klasztorze San Giovanni Rotondo panował chłód, więc kapucyni przynieśli do zakrystii naczynie z ogniem. Grzały się przy nim trzy kobiety, czekające na Mszę o północy, którą miał odprawić o. Pio. Wśród nich była Lucia Iadanza, która korzystała z duchowego kierownictwa kapucyna. Jej towarzyszki zasnęły, ona jednak czuwała, modląc się na różańcu. Nagle zobaczyła o. Pio schodzącego po schodach zakrystii. Jego twarz promieniała. Gdy zatrzymał się przy oknie, otoczył go blask, a w jego ramionach pojawiło się Dzieciątko Jezus. W pewnej chwili wizja znikła, a zakonnik zauważył przyglądającą się mu w osłupieniu kobietę. „Łucjo, co widziałaś?” – zapytał. Gdy przyznała się, że wszystko dostrzegła, powiedział jej: „Nikomu o tym nie mów”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak