Aby „przyjąć życie”, trzeba być do tego przygotowanym. Nie chodzi o przeczytanie podręczników do życia, raczej o potraktowanie życia jako podręcznika. A Dawcy jako wiedzącego o nim wszystko.
Powiernik Boga
Jest w tej historii ludzkiego milczenia sporo miejsca dla trzeciej postaci nazaretańskiego dramatu, świętego Józefa. Święty Mateusz na opis poczęcia Jezusa znajduje trzy słowa – „znalazła się brzemienną”, skupia natomiast uwagę na mężu Maryi. Był on człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, więc zamierzał potajemnie Ją oddalić. Ewangelista relacjonuje: „Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: »Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło«”. Nie jest przypadkiem, że decyzja obojga ludzkich rodziców Chrystusa związana jest z wizytą anioła. I nie da się jednoznacznie stwierdzić, które z nich przeżywało większe rozterki. Ale wydaje się, że Józef został postawiony przed o wiele bardziej wymagającym zadaniem: uwierzyć kobiecie, która z ludzkiego punktu widzenia w ciąży być nie powinna, i zrobić to… pod wpływem snu… z aniołem w roli głównej. To zasadnicza różnica między Maryją i Józefem. Do Niej anioł wszedł. Józefowi jedynie się przyśnił. Nie wchodząc w różnice między Mateuszem i Łukaszem, których autorstwo danego opisu jest tu kluczowe, trzeba przyznać: Józef musiał o wiele bardziej przełamać swój ludzki sposób myślenia i odejść od schematu, potrzebował większej odwagi w chodzeniu po tym tajemniczym oceanie Bożej woli. Odważył się. Święty Jan Paweł II w adhortacji mu poświęconej ujmie to tak: „Można powiedzieć, iż to, co uczynił Józef, zjednoczyło go w sposób szczególny z wiarą Maryi: przyjął on jako prawdę od Boga pochodzącą to, co Ona naprzód przyjęła przy zwiastowaniu”. Co znamienne: we wszystkich kolejnych swoich krokach pozostanie milczący, nie zada ani jednego pytania, nie odezwie się ani słowem. Tak, milczenie to domena Józefa. Milczeć przestanie dopiero po śmierci.
Sprawy milczenia godne
Jest w milczeniu jakaś szczególna tajemnica właściwego rozeznania tego, co sprawiedliwe, słuszne, co prawdziwe. Uczymy się rozróżniać rzeczy właśnie dzięki niemu, stwierdził Tomasz Merton. I dodał: „Ci, którzy unikają milczenia, unikają także rozróżnień. Nie chcą widzieć zbyt jasno. Wolą chaos. Człowiek kochający Boga z konieczności musi też kochać milczenie, ponieważ boi się utraty zmysłu rozróżnienia. Boi się hałasu, który stępia ostry kontur każdego doznania rzeczywistości”.
Anioł, wedle słów wspomnianego Akatystu, stanął przed Maryją „w bojaźni i czci”. Wśród słów jego pozdrowienia znalazły się i te: „Witaj, wtajemniczona w niewymowną radę; Witaj, pełna wiary w sprawy milczenia godne…”. Nowe życie zawsze potrzebuje milczenia. Czyli postawy całkowitego otwarcia na to, co jest poza zasięgiem osób to życie przyjmujących. Współczesna tendencja, żeby wszystko wiedzieć, wszystko przewidzieć i nad wszystkim zachować kontrolę, z jednej strony może być powodowana troską o to nowe życie, z drugiej zaś nieumiejętnością przyjęcia tego, że w momencie, gdy to nowe życie się rozpocznie, przestanie być już tylko i wyłącznie sprawą dwojga, stanie się sprawą trojga, z których każde ma swoje odrębne i autonomiczne życie. Czy to brzmi restrykcyjnie? Owszem, jeśli nie rozumie się do końca, czym naprawdę życie jest. Ale nie chodzi bynajmniej o przeczytanie podręczników do życia. Raczej o potraktowanie życia jako podręcznika. A jego Dawcy jako o życiu wiedzącego wszystko.
Wracam do rozważań księdza Twardowskiego o Niepokalanej. Zakończył je uwagą, że my, w przeciwieństwie do Niej, stale zwracamy się ku sobie. I dopiero „kiedy przeżyjemy moment wielkości Boga, przeżywamy chyba coś z istoty Niepokalanego Poczęcia, bo za tym idzie zdziwienie: Jak w ogóle można zgrzeszyć, skoro jest Bóg? Ten, kto zwraca się ku sobie – prędzej czy później wpadnie w rozpacz. Ten, kto szuka tylko Boga i stara się Go wszędzie widzieć – zawsze odnajdzie nadzieję”.
ks. Adam Pawlaszczyk