S. Wanda Boniszewska została wybrana przez Chrystusa do zadośćuczynienia przez swoje cierpienie za grzechy innych, szczególnie za kapłanów i osoby konsekrowane. Rozpoczęcie jej beatyfikacji w czasach, gdy wychodzi na jaw tyle grzechów i przestępstw osób duchownych związanych z molestowaniem dzieci i nieletnich, jest potężnym sygnałem – mówi w rozmowie z KAI dr Ewa K. Czaczkowska, autorka książki „Mistyczki. Historie kobiet wybranych”.
Dziś odbyła się pierwsza, uroczysta sesja i zaprzysiężenie Trybunału w procesie beatyfikacyjnym s. Wandy Boniszewskiej – mistyczki i stygmatyczki, której życie upłynęło najpierw na terenach Wileńszczyzny, a następnie sowieckiej Litwy, później syberyjskich łagrów i więzień, a wreszcie Polski.
Anna Rasińska (KAI): Napisała Pani książkę pt. „Mistyczki. Historie kobiet wybranych”. Jedną z jej bohaterek jest s. Wanda Boniszewska (1907-2003), której proces beatyfikacyjny rusza dzisiaj. Czego możemy się nauczyć, patrząc na życie i służbę tej kandydatki na ołtarze? Co dziś ona do nas mówi?
Dr Ewa K. Czaczkowska: S. Wanda Boniszewska była mistyczką i stygmatyczką, warto podkreślić, że jedną z zaledwie kilku znanych polskich stygmatyczek. Została wybrana przez Chrystusa do zadośćuczynienia przez swoje cierpienie za grzechy innych, szczególnie za kapłanów i osoby konsekrowane. Myślę, że rozpoczęcie jej beatyfikacji w czasach, gdy wychodzi na jaw tyle grzechów i przestępstw osób duchownych, związanych z molestowaniem dzieci i nieletnich, a także ukrywania tego przez lata przez ich przełożonych, jest potężnym sygnałem. Sygnałem, że trzeba dużo modlitwy i ofiary, aby zadośćuczynić za te grzechy. Ona to robiła.
Już w czasie bierzmowania Jezus zapowiedział przyszłej siostrze Wandzie Boniszewskiej: „Twoje życie będzie na krzyżu”. Jak te słowa zrealizowały się w jej życiu?
- Życie s. Boniszewskiej było jednym pasmem cierpienia. Zgodziła się być ofiarą za grzechy innych, na życie na krzyżu, ale przecież nie bez oporów. Ona chciała być dobrą zakonnicą, spełniającą wymogi zgromadzenia, ale ofiarą? Zgodziła się, bo kochała Boga i ludzi, za których grzechy cierpiała – w mistycznych stanach widziała czasem konkretne osoby i grzechy, za które zadośćuczyniła. Wanda cierpiała moralnie i fizycznie. Cierpienie fizyczne wiązało ze stygmatami, które krwawiły. Były okresy, że otwierały się raz, dwa razy w tygodniu, powodując duże osłabienie przez kolejne dni. Stygmaty miała w miejscach ran Chrystusa ukrzyżowanego, także ślady w miejscach Jego biczowania. W czasie mistycznych ekstaz uczestniczyła w Drodze Krzyżowej, cierpiąc z Chrystusem realnie, fizycznie. Wanda cierpiała też moralnie, choćby ze strony swojego zgromadzenia, którego członkinie, w tym przełożone, nie rozumiały jej przeżyć. Słyszała więc o sobie, że jest histeryczką, dziwaczką, zgorszeniem, że jest pasożytem. Była krytykowana i odrzucana nawet przez własną siostrę. Jej życie było pasmem cierpienia, o czym pisała, że jest to niezrozumiałe nie tylko dla jej otoczenia, ale także dla niej, niemniej swojego zgromadzenia kochać nie przestanie.
Jakie były zazwyczaj reakcje na jej stygmaty?
- Bardzo różne. Nie wszyscy nawet widząc, wierzyli w nie, także część sióstr w zakonie. Rozmowę z jedną z nich przytaczam w książce. Ale zachowało się też wiele świadectw i wspomnień osób, które widziały krwawiące rany, są też zdjęcia Boniszewskiej w bolesnej ekstazie. Myślę, że ważnym świadectwem są relacje kilku księży, którzy znali Wandę, byli świadkami jej bolesnych ekstaz, jak ks. Czesław Barwicki, o. Antoni Ząbek, ks. Jan Pryszmont.
Przełożona zakonna Sióstr od Aniołów nie uznała Wandy Boniszewskiej za dobrą kandydatkę do zakonu, dlaczego?
- Te zdarzenia Wanda Boniszewska również rozpatrywała w kontekście zapowiedzi Jezusa o niezrozumieniu, z jakim będzie się spotykała. Istotnie, przełożona zgromadzenia kilkakrotnie ją odsyłała, z różnych powodów, ale trzeba dodać, że Wanda nigdy usunąć się nie dała. Raz była zdecydowana odejść do innego zgromadzenia, ale okoliczności inaczej się ułożyły. Chrystus chciał bowiem, aby ona była w tym, a nie innym zgromadzeniu. Jego charyzmat bardzo odpowiadał indywidualnemu powołaniu Wandy Boniszewskiej. Zgromadzenie Sióstr od Aniołów powołane jest głównie do pomocy kapłanom w pracy duszpasterskiej. Wanda pomagała przede wszystkim swoją ofiarą cierpienia jako zadośćuczynieniem za ich grzechy. Jej ofiara duchowa, ale i fizyczne cierpienia przynosiły realne skutki w życiu konkretnych duchownych, których Chrystus w mistycznych objawieniach stawiał przed jej oczami. Wanda Boniszewska wyrywała ich z nałogów, sprawiała, że się nawracali, zrywali z grzechami.