"Błogosławiona Łucja z Narnii"

Z cyklu: Co warto przeczytać?

Gdy słyszymy Łucja z Narnii, oczywiście najpierw myślimy o tej z książek C.S. Lewisa, choć może część z nas nawet zetknęła się z informacją o błogosławionej Łucji z Narnii. Ale czy ktoś z nas miał okazję przeczytać książkę o niej? Myślę, że niewielu. Ja właściwie dopiero teraz się z nią zetknęłam...

Tak naprawdę nazywała się Lucia Brocadelli. Czy słynny pisarz wzorował postać Łucji Pevensie na błogosławionej trudno stwierdzić, choć w jakimś stopniu możemy dojrzeć podobieństwa. Tak, jak Łucja Pevensie wpatrzona była w Aslana, tak Lucia Brocadelli w Chrystusa.

Czy nazwę Narnia Lewis zapożyczył ze starożytnego włosko-umbryjskiego miasteczka, któremu po zdobyciu przez Rzymian zmieniono nazwę na Narnia? Pewności nie mamy, ale wykluczyć tego nie możemy. Wracając jednak do książki o błogosławionej czyta się ją dość szybko i pewnie część z was będzie otwierać oczy ze zdumienia. Historia tej błogosławionej nadaje się na film, który miałby sporo zwrotów akcji.

To, że Pan Bóg wybrał sobie Łucję właściwie od urodzenia, mogą wskazywać codzienne odwiedziny niezwykłej postaci, o której zaświadczyły matka dziewczynki i jej piastunki. Według matki była to św. Katarzyna ze Sieny, której Łucja została oddana pod opiekę. Gdy dziewczynka miała 4 latka, wujek Don Simon, przywiózł podarki dla całej rodziny. Łucja mogła sobie wybrać prezent, jej siostry wolały lalki, natomiast dziewczynka wzięła różaniec z wizerunkiem Dzieciątka Jezus. Nazwała go nawet Christrello.

Gdy podrosła matka zaczęła ją zabierać do kościoła św. Augustyna. Tam jej uwagę przykuła figura Maryi z Dzieciątkiem. Matka wyjaśniła kim jest piękna Pani i że dziewczynka może odmawiać przed Jej obliczem różaniec. Ta myśl bardzo jej się podobała. Po pewnym czasie w jej sercu zrodziło się pragnienie potrzymania Dzieciątka Jezus w swoich dłoniach, zaczęła się o to gorliwie modlić, a Matka Boża wysłuchała jej modlitw. Figura ożyła, Maryja podała dziewczynce swojego Syna. Łucja przez 3 dni adorowała Jezusa zamknięta w swoim pokoju. 

Kolejnym ważnym momentem były mistyczne zaślubiny dziewczynki z Jezusem. Została wtedy oddana pod opiekę św. Katarzyny i św. Dominika, otrzymała też szkaplerz, a w jej sercu zrodziło się pragnienie wstąpienia do zgromadzenia. 

Jednak jak to w życiu bywa, jest nieprzewidywalne. Łucja doświadczyła straty ojca, a pieczę nad nią przejął wuj, który postanowił wydać ją za mąż. Jak to się stało, że ostatecznie trafiła do klasztoru i została także stygmatyczką, przeczytacie w książce. Przyszła błogosławiona musiała jednak sporo przejść i wycierpieć. Ale dzięki miłości do Chrystusa wytrwała.

W książce poznacie też ciekawą postać bł. Katarzyny z Raconigi, która stała się dla Łucji pocieszycielką w bardzo trudnym czasie, gdy właściwie wszyscy się od niej odwrócili. 

Niezwykle opisana jest śmierć błogosławionej.

W ostatecznym momencie miała wznieść ręce ku górze i zawołać "Do nieba! Do nieba!". Tak też się stało. W momencie opadła na pościel z uśmiechem błogości na twarzy. Jej śmierć była piękniejsza niż możemy sobie wyobrazić - donosili świadkowie.  

Chwilę po jej odejściu dało się słyszeć w klasztorze śpiewy anielskie. 

Myślę, że dla wielu ta książka będzie takim przypomnieniem, Kto w naszym życiu powinien być na pierwszym miejscu. Miejscami można odnieść wrażenie, że czytamy jakąś baśń, a ta baśń wydarzyła się naprawdę. Pokazuje ona również niesamowitą miłość Boga do każdego z nas.

 Książka oprócz historii błogosławionej zawiera modlitwy, a także krótki życiorys św. Łucji z Syrakuz. Jest też kilka słów o dominikanach świeckich czy świętym Dominiku. 

Polecam, w sam raz na czas listopadowej zadumy. 


Błogosławiona Łucja z Narnii, Barbara Nowak, Wydawnictwo M, Kraków 2017

« 1 »

M. Gajos