Czytam list „zwykłych księży” i oczom nie wierzę. Ale przyjdzie uwierzyć – jak mawiają na Podlasiu.
Postulaty… Zazwyczaj słuszne miesza się z mniej słusznymi. Tu słuszne zmieszano z… absurdalnymi. Na przykład wezwanie, by „Kościół zatrzymał dewastację planety”. Niewiarygodne. Czy Kościół ma taką władzę?
Albo „przeciwstawić się radykalnie nierównemu traktowaniu kobiet i mężczyzn”. Gdyby jeszcze było „nierównemu”. Ale „radykalnie nierównemu”? Gdzie ci duchowni dostrzegli tę „radykalną nierówność”? Jako świecki znam mnóstwo kobiet na kierowniczych stanowiskach. Albo taki postulat „solidarnej opieki nad słabszymi, niepełnosprawnymi, samotnymi – szczególnie ważnej w czasie pandemii”. No, może dominikanie i jezuici (tych chyba najwięcej wśród sygnatariuszy listu) posługą potrzebującymi się nie zajmują. Ale całkiem sporo zakonów i zgromadzeń męskich i żeńskich – jak najbardziej. Nie widzieć tej działalności Kościoła, nie dostrzegać też przy tym trudu, jaki w tej dziedzinie podejmują wierni świeccy – to już właściwie obelga.
Rozbawiła mnie lista tych „zwykłych księży” podpisanych pod tekstem. Połowę z nich kojarzę z ożywionej działalności medialnej. Skoro mają na nią czas, to widać niespecjalnie są przygnieceni duszpasterskimi obowiązkami. Tacy zwykli-niezwykli. Profesorowie, wykładowcy, publicyści w koloratkach… itd., itp. z duszpasterstwem mający raczej luźny związek. Lista sygnatariuszy tego manifestu to wyjątkowo ciekawa lektura…•
Andrzej Macura