Przez wieki ideał macierzyństwa był zwornikiem naszej kultury. Od pewnego czasu zwornik ten ulega erozji. Gdy jednak słabnie wartość miłości matczynej, giną wszystkie świętości. I pozostaje tylko wulgarność.
29.10.2020 13:11 GOSC.PL
Gdybyśmy chcieli wytłumaczyć komuś tradycyjne zasady moralności, obyczaju i religii, zaczęlibyśmy od Matki. Ona przekazuje i pielęgnuje bezbronne ludzkie życie, ukazując w ten sposób jego świętość. Ona poddaje się bólom rodzenia, tworząc rodzinę. Ona nadaje wzniosłość więzom małżeńskim, wraz z ich wymiarem płciowym.
Dlatego czcimy Najświętszą Bogarodzicę. Dlatego Dzień Matki jest naszym świętem narodowym. Dlatego czujemy wyrzuty sumienia, gdy podnieśliśmy głos na Mamę. Dlatego ustępujemy miejsca Kobiecie w stanie błogosławionym. Dlatego bronimy się przed rozwiązłością i wulgarnością.
Kult macierzyństwa ma charakter uniwersalny, wykraczający nawet poza religię. Ponad pół wieku temu laicki myśliciel, Tadeusz Kotarbiński, pisał, że życie godne człowieka polega na postawie opiekuńczości, a w pełni może ją realizować tylko Matka. Dlatego „wzorzec życia matki oddanej dzieciom należy z pewnością do wzorców najczcigodniejszych i najbardziej wypróbowanych”.
Od pewnego czasu wzniosłość i atrakcyjność wspomnianego wzorca stopniowo słabnie. Macierzyństwo przestało już być wartością społecznie najwyższą. Stało się jedną z wielu wartości do wyboru. Dla młodszych pokoleń bywa ono przede wszystkim balastem, a nie przywilejem i blaskiem piękna. Ciekawe, że wartość macierzyństwa spada wprost proporcjonalnie do rozwoju medycyny i techniki, które zmniejszają trudy i cierpienia wpisane w jego naturę.
Piszę te słowa, gdy na ulicach naszych miast rozgrywa się wulgarna rewolta. Jest ona uwikłana w rozmaite konteksty polityczne i medialne, których rozszyfrowywanie nie jest moim zadaniem. Dziwi jednak, jak to możliwe, że zapłonem rewolty jest „sprawa”, z którą większość jej uczestników nie miała i nigdy nie będzie mieć do czynienia. Skąd nagły przypływ wybiórczej „empatii”?
Sądzę, że odpowiadając na te i podobne pytania, nie można pominąć czynnika kulturowego. Coraz większą rolę społeczną zaczynają odgrywać pokolenia, które w większym stopniu były kształtowane przez popkulturę medialną niż przez tradycyjną rodzinę. Opowieść o Matce jest im nieznana lub zagłuszona przez inne opowieści. W tych innych opowieściach nie ma miejsca na świętości i moralne dylematy. A kto już żyje na nowy sposób, nienawidzi symboli, które mówią, że można i powinno się żyć inaczej.
Być może rewolta wkrótce się znudzi jej uczestnikom. Ich mentalność jednak pozostanie. Dlatego naszym zadaniem jest tym bardziej pielęgnować rodzinę. Ona jest miejscem, które powinna przenikać najpiękniejsza opowieść. Opowieść, która zaczyna się od Matki.
Jacek Wojtysiak