„Efekt motylka” to opowieść o miłości rodzinnej i ludzkiej solidarności.
Dokument Jarosława Szmidta jest wyjątkowy z kilku powodów. Pełnometrażowych dokumentów realizuje się w Polsce niewiele, a jeżeli powstają, dotyczą najczęściej tematów historycznych czy społeczno-politycznych. „Efekt Motylka” jest natomiast bardzo osobistą opowieścią o rodzinie, która znalazła się w sytuacji ekstremalnej. Pierwszoplanową bohaterką jest mała Zuzia, dotknięta, jak to określa reżyser, diaboliczną chorobą. Równorzędnymi bohaterami są wszyscy członkowie rodziny, czyli matka i ojciec oraz Alicja, siostra dziewczynki. W chwili, kiedy Jarosław Szmidt rozpoczął zdjęcia, Zuzia miała 7 lat. Film został ukończony w tym roku, a praca nad nim trwała 5 lat.
Zuzia od urodzenia cierpi na jedną z najcięższych genetycznych chorób, czyli EB. Oddzielanie się naskórka powoduje odnawiające się rozległe rany i pęcherze na całym ciele. Rany tworzą się także w organach wewnętrznych i przełyku. Zuzię i inne dzieci cierpiące na EB nazwa się czasem „małymi motylkami”, bo ich skóra jest tak wrażliwa i delikatna jak skrzydła motyla. Pod wpływem dotyku rozpada się, a ból, którego chorzy doświadczają, można porównać do oparzenia wrzątkiem. Obecnie jedynym ratunkiem dla osób cierpiących na EB jest eksperymentalna terapia w USA, która kosztuje 6 mln zł.
„Efekt motylka” nie koncentruje się wyłącznie na dramacie. To opowieść o miłości rodzinnej i ludzkiej solidarności w obliczu nieszczęścia. Kamera cały czas jest blisko bohaterów dokumentu, nie szokuje jednak widza drastycznymi obrazami, ale pokazuje ich emocje. Osobiste zaangażowanie reżysera sprawiło, że film mógł przybrać taką formę. Nie mam wątpliwości, że jego premiera (30 października na vod.tvp.pl) to jedno z najważniejszych filmowych wydarzeń tego roku.
Edward Kabiesz
Efekt motylka, reż. Jarosław Szmidt, Polska, 2020.