Jeden z Krzyżaków, widząc pobojowisko Grunwaldu, rzuca do kolegi po fachu: „Chyba zaczęli bez nas”. Nie jest nam potrzebny zewnętrzny wróg. Sami urządzamy sobie niezłą polsko-polską jatkę.
28.10.2020 06:00 GOSC.PL
Pamiętam słynny mecz na Śląskim (1993), gdy zdumieni i znudzeni Angole, których nikt nie zamierzał ani zaczepiać, ani atakować, zaskoczeni spoglądali na sektory Kotła Czarownic, w których trwała walka. Cracovia naparzała się z Wisłą, Lechia z Areczką, Gieksa z Ruchem, a Zagłębie i Legia z resztą świata. Jedna wielka jatka. Jak brzmiał tytuł pewnego telewizyjnego teleturnieju: „Potyczki rodzinne”.
Jak prawdziwy jest rysunek, na którym jeden z Krzyżaków, widząc wielkie pobojowisko Grunwaldu, rzuca do kolegi po fachu: „Chyba zaczęli bez nas”.
Myślę, że naprawdę nie jest nam potrzebny żaden zewnętrzny wróg. Sami dostarczamy sobie emocji rodem z gali MMA. W tym roku w ringu naprzeciwko siebie stawali: covidowcy i prorocy pandemii, szczepionkowcy i przeciwnicy szczepień, zwolennicy Dudy, Hołowni i Trzaskowskiego, a teraz...
A może mamy to we krwi? Nie potrafimy żyć bez tej nieustannej naparzanki i żonglerki warczącymi wyrazami? Czy jest jeszcze jakaś przestrzeń, w której możemy się spotkać?
Jaki jest plus tej sytuacji? Możemy przejść z lekcji teoretycznej do zajęć w praktyce. Temat? „Co miał na myśli Jezus z Nazaretu, mówiąc: «Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują»” (Mt 5,43). Koniec cytatu.
Łatwo nie będzie. Wiem, wiem. „Ja też bym nawet wypełniał to przykazanie miłości, gdyby nie ci cholerni bliźni”…
Marcin Jakimowicz