Nie, papież nie jest heretykiem. Co więcej, jego wypowiedź o związkach osób homoseksualnych jest spójna z logiką Ewangelii i jego linią duszpasterską - pisze ks. dr Przemysław Sawa.
W kwestii wypowiedzi papieża Franciszka z filmu „Francesco” w ciągu ostatniej doby pojawiło się wiele komentarzy. Jedni publicyści i internauci zachowywali powściągliwość i czekali na rozwój wydarzeń, a inni wyrazili zaniepokojenie z powodu rzekomej zmiany doktryny Kościoła. Jeszcze inni posunęli się do stwierdzenia, że papież wpadł w herezję i powinien stracić pełniony urząd.
Tymczasem sprawa jest prosta i nie stanowi żadnego zagrożenia dla katolickiego nauczania.
W związku z postawioną kwestią zapraszam do refleksji – trzeba zrozumieć słowa Franciszka w całym kontekście jego nauczania i głównych linii pontyfikatu, a przede wszystkim Ewangelii.
Kontekst wypowiedzi
Najpierw znane już fakty. Produkcja Jewgienija Afiniejewskiego jest próbą ukazania podejścia Franciszka wobec istotnych trudności i zagrożeń współczesnego świata. Pokazuje to wyraźnie zwiastun filmu, odnoszący się do problemów społecznych, moralnych, ekologicznych i światopoglądowych. Franciszek nie boi się tych obszarów, gdyż cały czas przypomina, że nie wolno pominąć peryferii współczesnego świata. Kontrowersyjna wypowiedź Papieża to słowa, brzmiące mniej więcej: „Osoby homoseksualne mają prawo do bycia w rodzinie, są dziećmi Boga, mają prawo do rodziny. Nikogo nie można wyrzucić z rodziny, ani uniemożliwiać życia z tego powodu [ich orientacji - PS]. To, co musimy zrobić to prawo do wspólnego pożycia. Te osoby są uprawnione do objęcia ich ochroną prawną”. I oto mamy burzę w szklance wody. W wypowiedzi Franciszka nie ma nic zdrożnego i złego.
Po pierwsze osoby homoseksualne są kochane przez Boga, są dziećmi Bożymi (przez chrzest). Jako ludzie mają prawo do życia w rodzinie – do relacji, miłości, przyjęcia, integracji. Niestety, zdarzają się sytuacje, w których osoby o orientacji homoseksualnej (czy innej, np. transseksualnej) są wykluczane z rodziny ze względu na swoją tożsamość. Tymczasem mają prawo do bycia w społeczeństwie, szacunku, przyjęcia, pracy, mieszkania. Przecież jak każdy człowiek posiadają uczucia i emocje, wrażliwość, pragnienia. Niezgodne z Ewangelią byłoby odrzucanie tych osób, jakaś forma napiętnowania. To jest proste i oczywiste.
Problemem dla niektórych są słowa o zagwarantowaniu prawnym wspólnego pożycia. Franciszek nie mówi o związkach partnerskich (co w literaturze hiszpańskojęzycznej oddaje się przez zwroty „unión civil” czy „unión registrada”), ale o szeroko rozumianym wspólnym życiu – Franciszek użył zwrotu „convivencia civil”. Obejmuje to mieszkanie, spędzanie czasu, odbieranie poczty, informacja o stanie zdrowia innej osoby itd. Przecież tu nie ma mowy o grzesznym współżyciu seksualnym. Rzeczywistość jest szersza niż seks. W owym „wspólnym pożyciu” chodzi o normalne funkcjonowanie w społeczeństwie.
Tyle słów. Teraz ważniejsze – kontekst. Papież, jak wiemy z publikacji medialnych, wypowiada się w kontekście pewnej pary gejów wychowujących dzieci i mających pytanie (wątpliwość) o przyprowadzanie wychowywanych dzieci do parafii. A dlaczego nie? Jeśli padłaby odpowiedź „nie”, oznaczałoby to wykluczanie kogoś z Kościoła. Czy homoseksualiści (i transseksualiści i inni), jeśli są ochrzczeni, nie należą do wspólnoty Kościoła? Tak, należą. I ani duszpasterze ani wierni nie mogą ich wykluczać. Bo orientacja seksualna nie jest jakimś kryterium warunkującym przynależność do wspólnoty. Czy osoby homoseksualne mają prawo do uczestnictwa w liturgii, modlitwie, sakramentach? Tak, bo są chrześcijanami, katolikami. To jest nauczanie Kościoła katolickiego.
Niestety, problemem, najpierw mentalnym, a potem wyrażanym w słowach, jest tendencja do wykluczania, oburzania się. Zgadza się, osoby, które żyją w grzechu w sposób stały, z uporem, nie mogą przystępować do sakramentów (choć słusznie Franciszek w „Amoris laetitia” zwraca uwagę, że niekiedy możliwa jest dla par heteroseksualnych pomoc sakramentalna w przypadku sytuacji bez wyjścia, po duszpasterskim rozeznaniu), ale to dotyczy każdego człowieka.
Wyjście poza strefę komfortu
Nie zrozumiemy Franciszka bez odniesienia do jego dokumentu programowego „Evangelii gaudium”. W numerze 24, jednym z ważniejszych w moim przekonaniu, znajdują się słowa: „Kościół «wyruszający w drogę» stanowi wspólnotę misyjną uczniów, którzy przejmują inicjatywę, włączają się, towarzyszą, przynoszą owoc i świętują”. W oryginale włoskim znajdują się słowa – „La Chiesa in uscita”, czyli dosłownie „Kościół w wyjściu”. To kluczowe zadanie dla istnienia Kościoła – trzeba wyjść w stronę świata, wyjść tam, gdzie są ludzie, niezależnie od ich poglądów, sposobu życia. Jeśli chcemy ludziom powiedzieć Dobrą Nowinę to musimy przejmować inicjatywę – zapraszać, wychodzić do ludzi, a nie czekać tylko aż sami przyjdą, bo nie przyjdą. Wychodzić, włączyć się w życie świata (będąc cały czas sobą) i towarzyszyć. Oznacza to szacunek, wsłuchanie się w głos, przyjęcie uczuć, zrozumienie drugiego. Tylko wtedy możliwe jest spotkanie i włączenie we wspólnotę.
Kluczem do zrozumienia słów Franciszka jest fakt jego duszpasterskiego ukierunkowania. Papież nie zajmuje się przede wszystkim doktryną (tu jest wierny dziedzictwu Kościoła), ale jest dobrym pasterzem i na ten aspekt pastoralny zwraca uwagę. Dlatego w świecie coraz bardziej zsekularyzowanym kieruje Kościół na odważne tory nowej ewangelizacji, ku wychodzeniu na peryferia i w stronę odnowionego duszpasterstwa.
Jemu chodzi o wypełnienie nakazu misyjnego – by każdy człowiek usłyszał Słowo, spotkał Jezusa i powierzył Mu swoje życie. I w tym tkwi istota – jeśli wychodzi się od doktryny i moralności to na dzień dobry pozamykane są różne drzwi. Przecież ŚWIAT NIE LUBI BYĆ OCENIANY. Więc jeśli głos Kościoła cały czas kojarzy się z osądem, z wykazywaniem grzechu, to ewangelizacja będzie nieskuteczna. Żeby jednak była skuteczna, to wciąż musimy przypominać sobie, że to spotkanie z miłością Boga przemienia serce człowieka.
Potrzebny jest tu odpowiedni język i zdrowe serce. Profesor Massimo Borghesi z Perugii, autor książki o biografii intelektualnej Jorge Mario Bergoglio, trafnie stwierdził, że prawdziwa skrucha rodzi się z uścisku miłosiernego Ojca, a nie z oceny. Dlatego Franciszek, idąc tropem Jana Pawła II i Benedykta XVI, wciąż mówi o miłosierdziu. To nie jest jakaś płytka dobrotliwość. To po prostu wciąż aktualny gest Ojca.
Rzeczywistość ważniejsza niż idee
Idąc dalej – świat jest jaki jest. Faktem są związki osób homoseksualnych, w wielu krajach są to związki cywilne czy małżeństwa jednopłciowe, często z prawem do adopcji dzieci. To dzieje się niezależnie od Kościoła i jego głosu. Zostaje nam to przyjąć. Dlatego Franciszek w „Evangelii gaudium” stwierdza, że „Rzeczywistość jest ważniejsza niż idee”. Trzeba wyjść od tego co jest, od konkretu, aby dochodzić do tego, co nadaje istotny sens życiu. Przyjmując świat jaki jest i kochając ten świat, i tylko pod tym warunkiem, możemy nieść Ewangelię, czyli Jezusa i zbawienie, które On daje. I to zawsze jest pozytywne.
Doświadczenie Boga, radość Ewangelii pociąga człowieka, intryguje i inspiruje. Miłość Boża jest bezwarunkowa – On kocha geja nie pod warunkiem zachowywania czystości czy zerwania relacji z drugim mężczyzną, bo Bóg kocha człowieka niezależnie od jego postawy. Głoszenie orędzia Ewangelii, jeśli więc dotrze do otwartego serca i umysłu, będzie skutkować odnowionym życiem. To droga Ewangelii.
Dlatego zapraszamy osoby żyjące w związkach homoseksualnych do życia razem z nami w Kościele. W tym kontekście jeszcze raz postuluję, co wciąż powtarzam: WIĘCEJ JEZUSA, JEZUSA, JEZUSA.
Trzeba też pamiętać o kategorii stopniowalności prawd wiary i kondycji życia ludzi. To dotyczy każdej sytuacji. Jeśli mamy świat, w którym wielu ludzi żyje w przygodnych związkach, cywilnych związkach czy powtórnych małżeństwach, to jest to rzeczywistość, której nie przeskoczymy. Ich życie takie jest. Wobec tego potrzeba czasu, towarzyszenia, zrozumienia, przyjmowania, nawet jeśli dane osoby nie spełniają wszystkich norm moralnych. Dlatego w „Evangelii gaudium” Franciszek napisał, że „Czas jest ważniejszy niż przestrzeń”. Trzeba być cierpliwym, wiedząc, że Ewangelia będzie coraz bardziej pociągała.
Jak to podsumować?
Franciszek jest realistą. On chce, by Kościół był otwarty na każdego. Tymczasem, niejednokrotnie ma miejsce wykluczenie takich czy innych ludzi. To jest karygodne. Sprzeciw wobec takiego odrzucania i wielowymiarowa troska o osoby LGBT nie oznacza akceptacji grzechu i niemoralności. Jeśli jednak na wstępie osoby homoseksualne słyszą „Twoje życie jest grzeszne” to zamykają się, nie chcą słuchać Ewangelii, Słowo Boże nie może dotrzeć do nich. I tu jest nasza odpowiedzialność, duchownych i świeckich. Pytam więc: Czy nasz sposób głoszenia Ewangelii pociąga? Nie możemy bowiem powiedzieć: "Trudno, ich sprawa". Tak nie powie uczeń i przyjaciel Jezusa.
Idą dalej, wielu katolików postawiło znak równości między „Ewangelią” a „doktryną czy moralnością, czyli nauką Kościoła”, ale to nie jest tożsame. Najpierw Dobra Nowina, najpierw spotkanie z Jezusem, a potem katecheza, doktryna, katolicka tożsamość.
Dlatego niech osoby żyjące w związkach homoseksualnych czują się zaproszone i chciane w Kościele, tak samo jak kobiety i mężczyźni żyjący w związkach nieformalnych czy będących w kolejnym związku małżeńskim. Otwarcie na nich, niewypominanie im wciąż grzechu, pomoc w życiu, także w wymiarze prawnym, NIE JEST ZMIANĄ DOKTRYNY KOŚCIOŁA. Jest to po prostu wyraz człowieczeństwa i naśladowanie gestu Jezusa. Przecież to spotkanie z dobrocią Boga i otwartością chrześcijan (Kościoła) będzie owocowało nową jakością życia. Wobec tego: nie wymuszajmy, a proponujmy, nie wypominajmy, a inspirujmy. Niech życie płynie. Im więcej ludzi będzie miało w rzece swojego życia Jezusa, tym lepiej, choć nie od razu będą „wzorowymi katolikami”.
Warto też pamiętać, że Franciszek dobrze rozumie Sobór Watykański II, w którym podjęto antynomię między prawdą a wolnością. Trzeba dołożyć jeszcze piękno (w szerokim tego słowa znaczeniu). Papież to wszystko łączy – prawda, wolność, dobro, piękno. Tylko wtedy jest to, o co chodzi w chrześcijaństwie – harmonia i ład. Tymczasem, tak uważam, „tradycjonaliści” koncentrują się na prawdzie bez wolności (i piękna), a „moderniści” na wolności bez prawdy. Jedno i drugie ekstremum jest błędne. I na to zwraca uwagę Franciszek.
Jeszcze jedno. Otwarcie na osoby homoseksualne, czego świadectwo daje Franciszek, trzeba wyraźnie odróżnić od szkodliwych politycznych i społecznych ruchów o podłożu ideologicznym (np. parady równości czy profanacji symboli religijnych).
Franciszek mówi o ludziach w konkretnych sytuacjach życiowych, a nie o ideologiach, które uprzedmiotawiają osoby LGBT. Papież upodmiotawia każdego człowieka. Aktywiści LGBT+, moim zdaniem, uprzedmiotawiają homo- czy transseksualne osoby.
Dlatego ma rację Franciszek w podejściu do osób homoseksualnych, także w poszukiwaniu różnych rozwiązań prawnych, i ma rację arcybiskup Marek Jędraszewski wskazując na niebezpieczeństwa zgubnej ideologii. Obu chodzi o życie, o człowieka, a ostatecznie o relację człowieka z Bogiem.
Dlatego zmieńmy nasz język, bądźmy bardziej otwarci.
I trzymajmy się papieża Franciszka, którego głos jest proroczy dla świata XXI wieku.
Ja idę z Jezusem, z Ojcem Świętym i Kościołem. Bogu dziękuję za duszpasterską i ludzką odwagę Franciszka, który jest dobrym pasterzem.
Drodzy, nie jesteśmy większością i nie nadajemy światu głównych kierunków dla dyskusji. Możemy jednak naszym życiem Ewangelią i prawdziwym człowieczeństwem wejść na nowo na współczesny areopag, zająć miejsce na ławce poglądów, filozofii, idei, by powiedzieć wszystkim, że jest nadzieja, bo Pan żyje. Oby wtedy wszyscy, niezależnie od dzisiaj wyznawanych poglądów, widząc naszą autentyczną wiarę i czytelność postawy powiedzieli: „Chcemy iść z wami, albowiem zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg” (Za 8,23c).
***
tekst pierwotnie ukazał się na profilu w mediach społecznościowych ks. Przemysława Sawy. Ks. Sawa jest teologiem, pracownikiem Instytutu Nauk Teologicznych UŚ w Katowicach.