Mówił mi, że nie umiał zagrać Chrystusa. Teraz niepotrzebna mu gra, żeby widzieć Boga. 19 października rano zmarł Wojciech Pszoniak, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów. Miał 78 lat.
Wchodził ze swoimi bohaterami w prawdziwe duchowe więzi i autentycznie się w nich wcielał. Miał fenomenalną umiejętność współodczuwania. Dzięki niej Moryc Welt w „Ziemi obiecanej”, Robespierre w „Dantonie”, Korczak w filmie pod tym właśnie tytułem czy Dziennikarz i Stańczyk w „Weselu” Andrzeja Wajdy na wieki wieków będą mieć jego twarz. – Zły aktor będzie naśladował – tłumaczył mi podczas rozmowy dla GN. – Prawdziwy artysta niczego nie imituje. Uczę moich studentów, żeby nie próbowali grać kogoś innego. To, że jakaś postać nazywa się Ryszard III, to nic nie znaczy. Za każdym razem jestem nią ja sam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych