Gdzie był Bóg, gdy tak straszliwie cierpieli ludzie? To pytanie, zadane pięć lat temu jednemu z naszych redaktorów w trakcie obchodów 70. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau, nie jest nowe.
Od zawsze bowiem człowiek, który cierpi, pyta, dlaczego cierpieć musi. A że skala ludzkiego cierpienia jest właściwie nieograniczona, trudno, by w tak dramatycznych okolicznościach nie pojawiło się pytanie o to, dlaczego Bóg na nie pozwala. W tamtym czasie mój redakcyjny kolega ksiądz Zbigniew Niemirski napisał między innymi: „Cierpienie jest jedną z ważnych przyczyn ateizmu, stąd jest pytaniem szczególnie ważnym”. A mnie przypomniało się ono, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z wybudowanym w czasie wojny przez Niemców obozem dla dzieci, wysłuchiwałem opowieści o ich tragicznych losach i oglądałem krzyże na pobliskim cmentarzu. Wielu zapewne to pytanie tam zadało. Nie chodzi jednak o to, żeby pytać. Chodzi o to, żeby znaleźć odpowiedź. I zrozumieć ją.
O Opatrzności Bożej – paradoksalnie – mówi się dzisiaj niewiele. Paradoksalnie, bo przecież najczęściej modlitwy wierzących do niej właśnie się odnoszą. Boże, pomóż. Boże, spraw. Boże, daj. Czy nie tak wygląda większość naszych modlitw? Historia biskupa Ignacego Jeża, przytoczona w artykule Franciszka Kucharczaka o Opatrzności, wychodzi poza ten schemat. Stając wobec bardzo poważnego dylematu moralnego: odprawić Mszę Świętą za uwięzionego proboszcza, narażając parafię na pozostanie bez duszpasterza, czy tego nie robić, ksiądz Jeż powiedział sobie: Bóg wie, co będzie lepsze, ja muszę spełniać powinność. To „Bóg wie, co będzie lepsze” czasem nam się wymyka. Wciąż spisujemy jakby na małych kartkach małe scenariusze wielkiego życia, a potem, kiedy się nie realizują, pytamy: dlaczego. Ba, spisujemy na nich scenariusze dla innych, dla świata naokoło, nawet dla Kościoła. Efektem najczęściej jest frustracja. I nie chodzi, powtórzę, o to, by nie pytać, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Raczej o to, by odpowiedzieć mądrze, dlaczego miałoby się stać wedle tego, co na tych kartkach napisaliśmy. Czy Bóg nie wie lepiej, co jest dla nas dobre?
Absolutnie nie mam zamiaru odpowiadać na pytanie, czy dobrze się stało, że wybuchła pandemia. Mam też nadzieję, że nikt nie będzie próbował. Choroba, cierpienie, śmierć, trudne decyzje wielu, błędy systemowe – to nie są tematy do skwitowania łatwymi komentarzami. A i tak zbyt wiele łatwych odpowiedzi już się na ten temat pojawiło. I nikomu nie wychodzi to na dobre. Sytuacja jest naprawdę poważna, wymyka się spod kontroli. Coraz więcej ludzi ulega panice, a jednocześnie rośnie liczba tych, których zaczynają ogarniać obojętność i lekceważenie zagrożenia. To nie są dobre kierunki. Zaufanie Opatrzności Bożej nie wyklucza zastosowania się do wszystkiego, co – po ludzku sądząc – może nas uchronić. Jest to również sposób współpracy z Panem Bogiem, który po to nam dał rozum, żebyśmy z niego korzystali. „Bóg wie” oznacza zawsze, że On wie lepiej od nas. My róbmy to, co do nas należy. •
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.