Do stacji Bezpieczeństwo Polski nie jedziemy jako pasażer na gapę.
Umowa o wzmocnionej współpracy obronnej z USA, którą podpisałem 15 sierpnia, w 100. rocznicę Bitwy Warszawskiej, to uwieńczenie najważniejszego etapu wzmacniania obecności wojska Stanów Zjednoczonych w Polsce. Zwiększa ona liczbę amerykańskich żołnierzy w kraju o co najmniej tysiąc, a być może nawet o 5,5 tys. Gwarantuje też ich trwałą obecność na naszym terenie, łącznie z wysuniętym dowództwem V Korpusu armii lądowej USA dla całej flanki wschodniej NATO. Umowa obejmuje również wzmocnienie komponentów: pancerno-zmechanizowanego, lotniczego i logistycznego. Zakłada znaczną rozbudowę infrastruktury wojskowej, aby w przypadku zagrożenia mogła ona błyskawicznie przyjąć nawet 20 tys. amerykańskich żołnierzy. Infrastruktury tej będzie używać również Wojsko Polskie i pozostanie ona naszą własnością.
Wymierne zyski
Równie ważny jest wymiar polityczny i strategiczny tej umowy. Jest ona rozszerzeniem porozumień zawartych przez prezydentów Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa w 2019 r. Podpisując ją, Stany Zjednoczone pokazały, że są gotowe znacznie zwiększyć zaangażowanie w obronę europejskich państw – członków NATO – i to w czasie, gdy w niektórych krajach pojawiły się w tej kwestii kontrowersje. Oznacza to również więcej bezpieczeństwa dla naszych sojuszników w regionie, przede wszystkim dla krajów bałtyckich.
Większa obecność żołnierzy USA przyniesie Polsce również korzyści gospodarcze – pojawią się inwestycje budowlane, nowe miejsca pracy, zakupy realizowane przez amerykański kontyngent na rynku lokalnym. Znacznie jednak ważniejsze są dla nas korzyści długoterminowe. Przykład krajów, w których goszczą wojska USA, pokazuje, że w ślad za żołnierzami napływają duże inwestycje amerykańskich firm – z ich punktu widzenia taki kraj jest bowiem bardziej bezpieczny i przyjazny.
Kluczowe znaczenie dla naszej gospodarki ma również współpraca energetyczna ze Stanami Zjednoczonymi – dostawy gazu do Świnoujścia gwarantują nam dywersyfikację, a porozumienie o energii atomowej pozwoli nam wykorzystać amerykańskie technologie w budowie elektrowni jądrowych. To wszystko nie byłoby możliwe bez bliskiej współpracy wojskowej, gdyż strona amerykańska nie postrzegałaby nas wtedy jako partnera strategicznego.
Inwestycja w bezpieczeństwo
Podsumowując korzyści z podpisania umowy obronnej EDCA (Enhanced Defense Cooperation Agreement): jest dla mnie oczywiste, że wynegocjowaliśmy o wiele więcej, niż zakładaliśmy. Jako ministra obrony cieszy mnie przede wszystkim fakt, że Siły Zbrojne RP zyskały realne, daleko wykraczające poza wspólne ćwiczenia możliwości integracji z armią USA. Dowództwo amerykańskie w Poznaniu ma tzw. zdolności wielodomenowe do działań połączonych w zakresie rozpoznania, wywiadu i analizy strategicznej. Z kolei do Łaska trafi eskadra dronów, co pozwoli na stałą obserwację wschodniej flanki. Powidz będzie siedzibą lotniczej brygady bojowej, batalionu logistycznego i obiektu sił specjalnych. W Drawsku Pomorskim powstanie wspólne Centrum Szkolenia Bojowego. W Żaganiu i Świętoszowie ulokowana zostanie pancerna grupa bojowa USA. Kolejny obiekt specjalny powstanie w Lublińcu, a Wrocław stanie się przeładunkową bazą Air Force, co wraz z rozbudową lotnisk w Katowicach i Balicach znacznie przyspieszy przerzut do Polski amerykańskich sił w razie kryzysu.
Oczywiście nasze bezpieczeństwo wymaga inwestycji finansowych. Roczny koszt naszych działań na rzecz wojsk USA szacujemy na około 500 mln zł. Podobnie jak inne państwa goszczące amerykańskich żołnierzy, zapewnimy im bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie, pokryjemy część kosztów paliwa, udostępnimy magazyny uzbrojenia i obsługę infrastruktury. Wydamy na te cele dużo mniej niż np. Japonia czy Korea Południowa, nie obciążając nadmiernie budżetu. Tymczasem wielokrotnie wyższe niż nasz wkład będą wydatki USA na wyposażenie, transport, szkolenie i utrzymywanie wojsk oraz na eksploatację obiektów w Polsce. Korzyści po naszej stronie są więc oczywiste, a cena rozsądna i sprawiedliwa dla obu partnerów.
Wspólny cel, wspólna troska
Rozbudowa własnych, ale i wspólnych zdolności obronnych to nasz obowiązek wynikający z artykułu 3 Traktatu NATO, który przyjęliśmy, wstępując do Sojuszu. Wspólne bezpieczeństwo to nie stragan z owocami, gdzie można przebierać i wybierać tylko to, co nam odpowiada, oczekując, że ktoś inny za nas zapłaci. Troska o wspólne bezpieczeństwo wymaga działania w drużynie, gdzie każdy daje z siebie wszystko i lojalnie współpracuje z innymi, by osiągnąć wspólny cel. Niestety, większość politycznych krytyków tego nie rozumie lub udaje, że nie rozumie, i zamiast obiektywnie docenić przełomowy charakter umowy EDCA dla Polski, używa jej do kolejnego ataku na rząd, posługując się ewidentną nieprawdą o rzekomej „rezygnacji Polski z prawa do sądzenia żołnierzy USA”, którzy naruszą u nas prawo, i „eksterytorialności” obiektów amerykańskich w Polsce.
Przypomnę więc, że umowa EDCA opiera się na wspólnej dla wszystkich państw NATO umowie SOFA z 1951 r., którą przyjęliśmy po wejściu do Sojuszu. Będziemy więc sprawować jurysdykcję nad personelem USA w każdym przypadku, który uznamy za ważny. Zgodnie z SOFA państwo wysyłające, czyli USA, zachowuje pierwszeństwo jurysdykcji tylko w przypadku czynów popełnionych w ramach pełnienia obowiązków służbowych. Takie samo prawo obowiązuje np. polskich żołnierzy na zagranicznych misjach. Uzyskaliśmy nawet więcej, gdyż w razie postępowania przed sądem w USA musi on zapewnić takie samo traktowanie osób poszkodowanych i świadków z Polski jak Amerykanów. Takiego zapisu nie było w poprzedniej umowie o statusie wojsk USA w Polsce z 2009 r., negocjowanej przez rząd PO-PSL.
Również użytkowanie przez wojska USA polskich obiektów nie naruszy naszej suwerenności. To Polska określi, które z nich i na jakich zasadach będą udostępniane. Polscy żołnierze będą mieli dostęp zarówno do obiektów współużytkowanych, jak i wyłącznie użytkowanych przez Amerykanów, a pododdziały USA będą przemieszczać się po Polsce, ściśle przestrzegając bezpieczeństwa ruchu lotniczego, morskiego i drogowego.
Nie dziwi mnie, gdy kłamstwa o „braku jurysdykcji, eksterytorialności i gigantycznych kosztach” obecności USA w Polsce wypisuje wroga nam propaganda rosyjska. Ale zdumiewa mnie, gdy robią to prasa polska i część opozycji, gdyż jest to skwapliwie cytowane w Rosji, by podważać nasz sojusz. Zastanawiam się, jak bardzo trzeba być nieodpowiedzialnym, by w imię egoistycznych interesów politycznych szafować bezpieczeństwem Polaków.
Wszelka krytyka obecności wojskowej USA w Polsce opiera się na dwóch filarach: kłamstwa i ignorancji. Kłamstwo polega na założeniu, że nie jest ona potrzebna, bo nasze bezpieczeństwo nie jest zagrożone, choć jedynym „dowodem” na to jest fakt, że „tak przecież zapewnia Putin”. Nieważne, że wszelkie doświadczenia z rosyjskimi „zapewnieniami”, nie tylko w historii Polski, ale całego świata, pokazują, ile one są naprawdę warte. Ignorancja polega natomiast na przekonaniu, że możemy zapewnić sobie bezpieczeństwo bez niczyjej pomocy i nie oglądając się na to, co się dzieje wokół nas. Priorytetem oczywiście pozostaje wzmacnianie naszego wojska. I to konsekwentnie robimy. Jednak bez silnych i opartych na partnerstwie sojuszy zapewnienie pełnego bezpieczeństwa nie jest możliwe.
• • •
Przed Polską stoi wybór: albo bezpiecznie jechać wspólnym nowoczesnym ekspresem NATO, ale nie jako pasażer na gapę, albo tkwić w starzejącej się lokomotywie na bocznym torze, którą prędzej czy później ktoś rozbierze na części. Nasza umowa z USA jest tym nowoczesnym wyborem, który daje nam pewność bezpiecznego jutra.•
Mariusz Błaszczak