Kogo to przekona…

Czy stanowisko episkopatu w sprawie osób LGBT+ zahamuje proces kulturowy i społeczny, który w Polsce znacznie przyspieszył?

Czytając komentarze części mediów do ogłoszonego przez episkopat dokumentu na temat LGBT+, zastanawiam się, jakie treści musiałyby się w nim znaleźć, żeby usatysfakcjonować krytyków. Co uznaliby oni za „wystarczające” i jedynie „właściwe”? I jestem dziwnie przekonana, że nic poza tęczową flagą w rękach przewodniczącego episkopatu przy pełnym aplauzie biskupów. To nadinterpretacja? Niekoniecznie, sądząc po reakcji niektórych mediów, albo jej braku, na tweet europosłanki Róży Thun z fotomontażem przedstawiającym papieża Franciszka z tęczową flagą. Stanowisko KEP w kwestii LGBT+ to dokument bardzo potrzebny. Szczególnie teraz, kiedy aktywiści tego środowiska, umieszczając tęczową flagę na figurze Chrystusa w Warszawie, pokazali, że rewolucja kulturalna i społeczna, która jest celem LGBT+, weszła w Polsce w nową fazę. Potrzebne było więc zebranie w jednym dokumencie nauczania Kościoła na ten temat, aby tym, którzy bronią chrześcijańskiej wizji człowieka, dać do ręki mocne argumenty – od naturalnych, przez religijne po psychologiczne. Nie mam jednak złudzeń co do tego, że będzie to dokument szeroko czytany i z dobrą wolą dyskutowany. Część mediów wychwyciła z niego jedynie – jako „dowód” katolickiego obskurantyzmu – propozycję tworzenia poradni dla osób LGBT+, zapominając dodać, że to tylko propozycja i jedynie dla chętnych, szukających drogi uzdrowienia swej płciowej tożsamości. Z tą propozycją wiąże się inna – zatrudniania w diecezjach specjalistów gotowych do terapeutycznej pomocy osobom przeżywającym trudności w sferze płciowej. Ważne jest m.in. klarowne stanowisko, mówiące o tym, że dla przyjęcia sakramentów chrztu, małżeństwa i święceń decydująca jest płeć genetyczna, a nie subiektywnie określana, co na pewno wywoła oburzenie w środowisku LGBT+ jako… łamanie praw człowieka. Cóż z tego, że episkopat po raz kolejny wyjaśnia, że Kościół odrzuca postulaty małżeństw i związków jednopłciowych oraz adopcji przez nie dzieci, ponieważ są sprzeczne z ludzką naturą i dobrem wspólnym. Dobrze, że zauważono, iż społeczność LGBT+ nie jest jednorodna i nie wszyscy walczą o przeforsowanie postulatów, których celem jest zbudowanie społeczeństwa bez płci. Szkoda, że nie zaproponowano współpracy tej grupie środowiska LGBT+, która – jak się zdaje – rozumie, jak destrukcyjny dla społeczeństwa jest cel kulturowej rewolucji, która ostatecznie zrywa z chrześcijańskimi podstawami naszej cywilizacji.

Ważnych wątków w tym 27-stronicowym dokumencie jest więcej, ale podczas jego lektury towarzyszyło mi pytanie: kogo to przekona? Przekonanym da nowe argumenty do ręki. To ważne. Ale czy efektem tego będą bardziej merytoryczne debaty, bez agresji, która w formie werbalnej jest obecna po obu stronach konfliktu? Dobrze, że episkopat przypomina o szacunku dla godności każdego człowieka, także osób wierzących i ich uczuć religijnych, choć z dokumentu nie wynika, jak katolicy, którzy uważają, że ich uczucia obrażają incydenty takie jak na Krakowskim Przedmieściu, mają na nie reagować… Czy takie dokumenty, a nawet idące za nimi działania, mogą zahamować rewolucję kulturalną i społeczną, która dzieje się na naszych oczach? Doktor Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego twierdzi, że wynik tego procesu jest przesądzony. Nasz chrześcijański świat już się rozpadł. I jako społeczeństwo deklarujące się wciąż jako katolickie w większości nie myślimy już po katolicku. Widać to w sferze obyczajowej, w przyzwoleniu na zachowania i styl życia sprzeczny z katolickim nauczaniem i moralnością, bo przecież nie tylko o LGBT+ tu chodzi. Postulaty tego środowiska to ostatni etap tej rewolucji, która zaczęła się od rewolucji seksualnej 1968 r. i zmiany chrześcijańskiego pojęcia miłości. Zmiany w mentalności odzwierciedla język, przez który również praktykujący katolicy usprawiedliwiają dążenia aktywistów LGBT+, nazywając je „prawem do miłości” czy pragnieniem „tylko miłości”. O tym, że rewolucja postępuje i przyspiesza, świadczą wyniki badań CBOS. W ciągu zaledwie 8 lat (2011–2019) o kilka, a nawet kilkanaście procent wzrosła grupa Polaków gotowych przyznać osobom homoseksualnym prawo do zawierania związków partnerskich i małżeńskich, uznających prawo do publicznego pokazywania swego stylu życia. To wciąż mniejszość, ale rosnąca. Bo rewolucja postępuje. Nadzieję daje to, że nad wszystkim czuwa Boża Opatrzność. Że coraz mniej osób w nią wierzy…? Ale jest i czuwa. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ewa K. CZACZKOWSKA