Nie w słowie, lecz w mocy

Dlaczego rówieśnicy moich starszych dzieci wychodzą na ulicę i zaciskają pięści pod tęczowymi flagami? Jak wygrać tę bitwę?


Albowiem nie w słowie, lecz w mocy
przejawia się królestwo Boże (1 Kor 4,20)

​Dlaczego rówieśnicy moich starszych dzieci wychodzą na ulicę i zaciskają pięści pod tęczowymi flagami? Lewica przez lata stworzyła im naturalną przestrzeń do wyrażania buntu. Wszystkomające pokolenie nie będzie ginąć za nowy model Iphone’a, ale wejdzie na barykadę tęczowej rewolucji, która przedstawiana jest jako walka na śmierć i życie. Nieprzypadkowo głównym jej hasłem jest „prześladowanie” (sięgam pamięcią wstecz i za Chiny nie mogę sobie przypomnieć sytuacji, w której prześladowałbym jakiegokolwiek geja) i „łamanie praw człowieka”. To porywa. Dlatego młodzi w to wchodzą.

Ja miałem epokę punka, z nieodłączną wypisaną na czole dewizą „grunt to bunt”, znałem zakazany owoc spotykania się za komuny w Ruchu Światło-Życie (Blachnicki miał czelność złamania monopolu władzy na wychowanie), znałem smak kontestacji przy wieszaniu ulotek Solidarności Walczącej. Trzydziestolatkowie opowiadają mi o tym, co czuli, gdy zapalali morze zniczy na krakowskich Błoniach po śmierci Jana Pawła II. Byli razem. Na ulicy.

Nie wygramy tej bitwy, jeśli będziemy przedstawiali chrześcijaństwo jako niestrawną, mdłą papkę, jako rzeczywistość, za którą nie warto oddać życia. Już teraz młodzi opasani tęczowymi flagami kojarzą Kościół przede wszystkim z kolejnymi odcinkami filmów braci Sekielskich i urządzonym z wielką pompą powtórnym ślubem w Łagiewnikach.

Skroluję popularne katolickie serwisy i zdumiony nie dostrzegam w nich ani jednej (sic!) pozytywnej informacji. Mam wrażenie, że ich redaktorzy, sypiąc jak z rękawa informacjami o zagrożeniach wiary, aborcji, eutanazji i upadku kultury łacińskiej, po cichu z zadowoleniem zacierają rączki: „A nie mówiliśmy?”. A gdzie paschalna radość z tego, że Chrystus zmartwychwstał? Wiem, wiem… Zmartwychwstał, ale kiedy to było…

​Jak mocno brzmią dziś słowa prawosławnego teologa Paula Evdokimova, który w znakomitej „Szalonej miłości Boga” pisał z całą stanowczością: „To Chrystus kontestuje ten świat i dlatego zesłanie Ducha Świętego wyzwala Jego zbawcze energie. Chrystus kontestuje śmierć przez własną śmierć i schodzi do piekieł, aby wyjść z nich jak «ze ślubnego kobierca»; kontestuje swoich katów, ofiarowując im przebaczenie i zmartwychwstanie. Ofiarowuje wszystkim nie dostatnie życie, ale boskie powinowactwo i nieśmiertelność, która zaczyna się już na tym świecie. Chrześcijaństwo, religia tego, co absolutnie nowe, jest religią wywrotową. W królestwie Cezara nakazano nam szukać Królestwa Bożego i Ewangelia mówi o gwałtownikach, którzy zdobywają niebo”.

Na spotkania wspólnoty przychodzi bardzo wielu młodych. Pytałem, co ich pociąga. Odpowiedzieli, że szczere uwielbienie i wołanie o moc Ducha. Gdy pokazałem im krótkie nagranie, gdy po masakrze dokonanej na Koptach (najechano na nich czołgami, a cztery ciała wyłowiono z Nilu) kilkutysięczny tłum ich braci zgromadzonych na nocnej modlitwie w sanktuarium św. Szymona w Kairze przez 10 minut wykrzykiwał… imię Jezusa, zapadła cisza jak makiem zasiał. Ciarki.

„Yasua, Yasua, Yasua” – skandowali Koptowie. Jeszua. To imię ma wciąż tę samą moc. Czy nie „najlepszą cząstkę” obrała siostra Anna Bałchan, która z łobuzerskim błyskiem w oku rzuciła: „Mam Jezusa i nie zawaham się Go użyć”?

Coptic Christians cry out 'JESUS' for 10 minutes ! SO BEAUTIFUL !!
LinaEgyptian
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz